********************************************************************************************************************

Biuletyn Internetowy

Stowarzyszenia Elektrotechników Polskich

w Republice Czeskiej

BIULETYN SEP – numer 48

 

Czeski Cieszyn

4 / 2021 r.

 

http://www.coexistentia.cz/SEP/index.html

 

********************************************************************************************************************

 

Sir Isaac Newton (1642-1727) – angielski matematyk i fizyk, sformułował 3 podstawowe dla mechaniki klasycznej prawa dynamiki oraz prawo
powszechnego ciążenia, był twórcą korpuskularnej teorii światła, współtwórca rachunku różniczkowego i całkowego.

Georg Simon Ohm (1787-1854) – fizyk niemiecki, badacz zjawisk elektrycznych, stwierdził, że natężenie I stałego prądu elektrycznego płynącego przez przewodnik jest wprost proporcjonalne do napięcia elektrycznego U na końcach tego przewodnika I=U/R, gdzie współczynnik proporcjonalności R jest oporem elektrycznym.

 

 

Bez Newtona i Ohma? Elektrycy protestują

 

Jak donosi czeska prasa, Ministerstwo Szkolnictwa Republiki Czeskiej przygotowuje reformę programów nauczania dla szkół podstawowych. Podobno uczniowie nie będą już musieli znać Praw Newtona ani Prawa Ohma. Nie podoba się to stowarzyszeniom elektrotechnicznym, ani nauczycielom fizyki.

    Od września w szkołach podstawowych powinny być nie dwie, ale sześć godzin tygodniowo przedmiotu podstawy informatyki. Zdaniem urzędników w ministerstwie, nauczanie zdalne pokazało, że uczniowie uczą się masę zbędności, które znać nie potrzebują. Dlatego opracowano Ramowy Program Kształcenia (Rámcový vzdělávácí program) dla szkół podstawowych. Polega on na zastąpieniu takich przedmiotów jak fizyka, chemia, biologia i historia poszerzeniem przedmiotu podstawy informatyki. Zdaniem fachowców nauk przyrodniczych nie jest potrzebne ogólnie wzmacniać informatykę kosztem dziedzin technicznych i bezpośrednio ograniczać zasób wiedzy technicznej potrzebny do opanowania przez uczniów. Krytykują oni fakt, że zmiany mają być wprowadzone bez dyskusji z pedagogami i rodzicami uczniów. Kierownik Asocjacji Dyrektorów Szkół Podstawowych (Asociace ředitelů základních škol) Michal Černý jest odmiennego zdania. – Cieszę się, że udało nam się uzgodnić godzinowy program nauczania, który daje szkołom możliwość profilować się. Podczas tworzenia szkolnych planów nauczania będzie można w większym stopniu wykorzystać przedmioty nadobowiązkowe.

    Ramowy Program Kształcenia nic jednak nie mówi o tym, gdzie skreślać w treści poszczególnych przedmiotów. Proponuje się na przykład zrezygnowanie z nauczania Praw Newtona i Prawa Ohma. I to nie podoba się fachowcom. – Redukcja materiału nauczania nie jest obowiązkowa. Fizykę mogą szkoły pozostawić bez zmian, o ile sprostają zadaniom nauczania nowo dodanych treści przedmiotu podstawy informatyki – powiedziała rzeczniczka ministerstwa, Aneta Lednowa. Według Michala Černego, który jest jednocześnie dyrektorem ZŠ Klánovice, prawdą jest, że wszyscy wołają po przewietrzeniu przedmiotów, ale kiedy przyjdzie kolej na ich przedmiot, odrzucają to. Zdecydowana większość skreśleń ma sens, konkretnie Prawa Newtona bym jednak w programie nauczania pozostawił. Dodaje, że z poszerzeniem informatyki zgadza się, bo jest to w dzisiejszych czasach konieczne.

 

Poglądy członków SEP na proponowane zmiany programów nauczania

 

Szanowni Koledzy. Z prasy dowiedziałem się, że w szkołach podstawowych chcą zlikwidować nauczanie Praw Newtona i Prawa Ohma – patrz załącznik. Jakie jest Kolegów zdanie na ten temat, bo moje jest bardzo krytyczne. W szkołach podstawowych, moim zdaniem, jeszcze nie czas na profilację uczniów. Kto będzie dobrowolnie chodził na nadobowiązkowy przedmiot fizyki? Tadeusz Toman, przewodniczący SEP

 

Szanowni, Koledzy, lepiej należy poświęcić więcej czasu na zaznajamianie uczniów czy studentów z podstawowymi zjawiskami otaczającej nas przyrody, czyli zjawiskami fizykalnymi wokół nas, wesprzeć je odpowiednimi doświadczeniami w fizyce i podbudować je właściwym aparatem matematycznym. A właśnie prawa Newtona, Ohma, czy Kirchhoffa, to idealne i bardzo ciekawe prawa, przydatne i w codziennej praktyce i bardzo łatwo dają się sprawdzać. To powinno wzbudzić zainteresowanie uczniów do chęci wgłębienia szerszej wiedzy w dziedzinie fizyki i matematyki. Podstawowe nauczanie w dziedzinie nauk cybernetycznych też jest potrzebne dla codziennej praktyki w obsłudze całej masy przydatnych urządzeń w prawie we wszystkich dziedzinach życia codziennego i zastosowania w dużej liczbie gałęzi nauki. Dla tych, którzy chcą zgłębić nadbudowę teoretyczną tej dziedziny nauki, to należy ich zainteresować w dodatkowych, nadobowiązkowych godzinach nauczania , a nie trapić i tych, których to w ogóle ani trochę nie interesuje. Zmieniać plany nauczania z postępem rozwoju nauki jest potrzebne, odrzucać stare dogmaty oraz wdrażać nową i potrzebną dla ludzkości wiedzę. Tego ale nie mogą czynić posłowie w parlamencie ani dyletanci, ale naukowcy wraz z doświadczonymi pedagogami... Bogusław Kaleta

 

Pozdrawiam. To co proponują jest głupota! Tej wiedzy nie da się jakoś zastąpić, nie wystarczy by zainteresowani o tym przeczytali w internecie – by nabyć wiedzy trzeba przeprowadzić ćwiczenia , obrachunki… Proponuję by nie nauczać „Tabliczki mnożenia“, ale obsługę kalkulatora lub też wzorować się na amerykanach: geografia ograniczona do minimum, nauczać kreatywność – choć jest głupim to potrafi się sprzedać. Rozsądniej byłoby szukać zbędnych tematów nauczania w takich dziedzinach jak zoologia i biologia – choć nie wiem czy od czasu mego opuszczenia murów szkolnych nauczanie w tych dziedzinach znacznie nie ograniczono. Wiedzę w tych dziedzinach można z powodzeniem znaleźć w internecie. Dużo do życzenia przedstawia też historia – po co mamy znać prezydentów USA skoro w czeskich szkołach na tym terenie nie są w stanie wyjaśnić „odkud se tu vzali ti Poláci“. Franciszek Jasiok

 

Zebranie członkowskie Elektryków

 

W czwartek 17.12.2020 r. odbyło się w Czeskim Cieszynie zebranie członków Stowarzyszenia Elektrotechników Polskich w Republice Czeskiej (SEP). Ze względu na obostrzenia epidemiczne na zebranie zaproszono 10 członków, w tym wszystkich członków zarządu i komisji rewizyjnej. SEP liczy aktualnie 14 członków. Przedstawiono sprawozdanie z działalności, poinformowano o rejestracji zmian w statucie w Sądzie Wojewódzkim w Ostrawie i dyskutowano na temat planu pracy na 2021 rok. W 2020 roku SEP zorganizował trzy spotkania członkowskie i wydał dwa numery Biuletynu Internetowego SEP. Omawiano również temat współpracy SEP z Oddziałem Gliwickim Stowarzyszenia Elektryków Polskich.

 

Byliśmy zaproszeni

 

Szanowny Pan Tadeusz Toman, Stowarzyszenie Elektrotechników Polskich w RC. Gliwice 22.02.2021. Komitet Organizacyjny na Wydziale Automatyki, Elektroniki i Informatyki, organizator ogólnopolskiego konkursu dla uczniów szkół średnich na najciekawszy projekt z dziedziny elektroniki, automatyki lub informatyki „Elektronika – by żyło się łatwiej“ oraz partnerzy: Gmina Miejska Żory, Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna S.A., SIEMENS Sp. z o.o. i Fundacja TEANO mają zaszczyt zaprosić Szanownego Pana na Galę Finałową konkursu. Uroczystość odbędzie się 11 marca 2021 r. o godz. 17.00 w formie transmisji na żywo, adres będzie dostępny na stronie: http://konkurs.aei.polsl.pl. Program uroczystości obejmuje: prezentacje projektów finalistów, ogłoszenie listy laureatów, krótkie prezentacje partnerów konkursu, możliwość indywidualnych rozmów z laureatami (platforma zoom.us, ID: 961 8622 9004, hasło: KE2021). Z wyrazami szacunku Prof. dr hab. inż. Dariusz Kania, Dziekan Wydziału Automatyki, Elektroniki i Informatyki Politechniki Śląskiej.

 

Uderzenie pioruna w wysoki obiekt

 

W miesięczniku Stowarzyszenia Elektryków Polskich „INPE – informacje o normach i przepisach elektrycznych“ nr 256-257 ukazał się artykuł Krystiana Leonarda Chrzana z Politechniki Wrocławskiej pt. „Wysokie wieże, strome góry i piorun“. Przedstawiam jego niektóre fragmenty.

    Wysokie obiekty jak drapacze chmur, maszty nadawcze stacji RTV, kominy elektrowni i elektrownie wiatrowe są narażone na uderzenia pioruna. Im obiekt wyższy tym częściej piorun go trafia. Zależność częstości uderzeń pioruna w zależności od wysokości uziemionego obiektu usytuowanego na płaskim terenie została wyznaczona już dawno temu. Przed drugą wojną światową rejestracje piorunów uderzające w wysokie obiekty przeprowadzone były w Hamburgu i USA. W Polsce zespół prof. Szpora przeprowadził rejestracje prądów piorunowych na 41 obiektach w Gdańsku i jego okolicach w latach 1953-1960. Zagadnienie uderzeń piorunów w obiekty wysokie jest bardzo istotne dla bezpieczeństwa turystów w górach. Tragicznym dowodem był wypadek porażenia ponad 150 i śmierci 5 osób na Giewoncie 22.8.2019 r.

    Za obiekty wysokie uważa się konstrukcje o wysokości większej niż 100 m. Obiekty te są w stanie zainicjować piorun oddolny, rozwijający się z wierzchołka konstrukcji do chmury burzowej. W obiekty niskie uderzają pioruny rozwijające się z chmury burzowej do ziemi. Pioruny te mają często charakterystyczny zygzakowaty kształt i boczne kanały. Obserwacje obiektów o wysokości wyższej niż 500 m wykazały, że pioruny są bardzo często przez nie inicjowane. Im obiekt wyższy, tym częściej inicjuje wyładowanie piorunowe ze swego wierzchołka. Pioruny uderzające w obiekty wyższe niż 100 m są piorunami chmura – ziemia lub piorunami ziemia – chmura.  Uważa się, że w obiekty niższe od 100 m uderzają tylko pioruny chmura – ziemia.

    Wybudowany w 1973 roku maszt nadawczy radia i telewizji na Ślęży ma wysokość 126 m, a jego podstawa znajduje się na wysokości 693 m (szczyt Ślęży leży 717 m n.p.m.). Zatem wierzchołek masztu znajduje się na wysokości ok. 830 m n.p.m. Góra wznosi się około 400-500 m ponad równinę, jednak nie jest zbyt stroma, na odcinku 4 km wznosi się o 400 m, co daje nachylenie 10%. Bardziej stromą górą jest Giewont. Jego północna ściana wznosi się aż o 400 m na poziomym odcinku 300 m, co daje nachylenie 130%. Od strony południowej nachylenie jest mniejsze, na poziomym odcinku 500 m grzbiet góry opada o 300 m – nachylenie 60%. Stromość szczytów Tatr i możliwość inicjowania z nich piorunów ziemia – chmura zwiększa liczbę uderzeń piorunów w te miejsca i zagrożenie turystów. 22.8.2019 r. około godz. 12:30 nad Tatry od południowego zachodu nadciągnęła burza. W rejonie Giewontu burza ta nie była poprzedzona opadami deszczu, co spowodowało, że turyści pozostawali na szlakach, a w okolicy Giewontu znajdowało się wielu turystów. Wcześniejsze grzmoty i błyski, prawdopodobnie zostały zbagatelizowane. W chwili, gdy pierwsze błyskawice dosięgły Giewontu, okazało się, że szybkie zejście tak dużej liczby turystów dwoma wąskimi i trudnymi szlakami jest niemożliwe. Szczyt Giewontu został kilka razy uderzony przez piorun o godz. 13:06. Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe zostało telefonicznie powiadomione o zdarzeniu o godz. 13:16. W chwili, gdy pierwsi ratownicy dotarli w rejon Giewontu, wyładowania ciągle trwały. W Polsce poniosły śmierć 4 osoby, a około 150 było rannych, na Słowacji jedna osoba zmarła a 2 były ranne. Po godzinie 14:00, nad Tatrami, po polskiej stronie granicy, odnotowano tylko kilka wyładowań.

    Przebywanie na szczytach Tatr podczas burzy stanowi śmiertelne niebezpieczeństwo dla turystów. Przed wyjściem w góry turyści powinni zapoznać się z komunikatami o zagrożeniu burzowym i sprawdzić aktualną sytuację na stronach internetowych, np. www.burze.dzis.net.

Widok Ślęży z masztem RTV o wysokości 136 m

Widok Giewontu z krzyżem o wysokości 15 m

 

Koszenie trawy przy urządzeniach elektroenergetycznych

 

Bogumił Dudek z Polskiego Komitetu Bezpieczeństwa w Elektryce Stowarzyszenia Elektryków Polskich zamieścił w miesięczniku „INPE – informacje o normach i przepisach elektrycznych“ nr 256-257 artykuł „Koszenie trawy przy urządzeniach elektroenergetycznych – aspekty BHP i organizacji pracy“. W Polsce wydano rozporządzenie z 28.8.2019 r., które wprowadza nowy termin – prace pomocnicze przy urządzeniach energetycznych, do których zalicza się prace budowlane, malarskie, porządkowe, pielęgnacyjne, transportowe oraz związane z obsługą sprzętu zmechanizowanego.

    Według nowego rozporządzenia dane dotyczące tego rodzaju prac powinny być odnotowane w obowiązkowych instrukcjach BHP eksploatacji obiektów energetycznych. Poprzednie rozporządzenie podawało 3 rodzaje prac eksploatacyjnych: pod napięciem (PPN), w pobliżu napięcia i przy wyłączonym napięciu. Zakłada się, że na stacjach mogą być zachowane odległości, które koszenie trawy nie będą zaliczały do prac w pobliżu napięcia i tym bardziej do prac pod napięciem. Niewiele jest już stacji o niskiej zabudowie aparatury, która jest przeważnie wygrodzona i na których można nie dopuścić do koszenia trawy, gdy są one czynne. Prace przy wyłączonym napięciu całej stacji można wykluczyć. Niestety nie można w jakiejś szerszej skali wykorzystać doświadczeń tych krajów, w których powierzchnia stacji nie jest trawiasta, lecz pokryta tłuczniem, czyli ma warstwę powierzchniową o dużej rezystywności, co znakomicie obniża poziom napięć rażeniowych, zarówno dotykowych, jak i krokowych. Z rzadka odnotować można próby wypasania zwierząt, gdyż obecnie nie są znane przypadki regularnego ich wykorzystania. Pozostaje zatem do rozpatrzenia aspekt organizacji pracy. Kosiarze czynią z reguły znaczny hałas, nosząc ochronniki słuchu mogą nie słyszeć komunikatów bądź sygnałów o zdarzeniach alarmowych lub awaryjnych. Ponadto kosiarki z napędem spalinowym stwarzają zagrożenie podczas uzupełniania paliwa, o ile dopuszcza się dowolne miejsce tankowania, podobnie jak w przydomowym ogrodzie.

    Dywagacje powyższe, do tej pory lekceważone, lub delikatniej mówiąc nie brane pod jakąś szczególną uwagę, nabrały na znaczeniu po wejściu w życie rozporządzenia z 28.8.2019 r. i artykułu, że „pracodawca określa wykaz prac pomocniczych, które mogą być wykonywane przez osoby nie będące osobami uprawnionymi“ i „pracodawca określa sposób organizacji i nadzoru prac“. Podczas przygotowania do prac przy koszeniu trawy warto również wykorzystać normy międzynarodowe, zwłaszcza EN 50110-1 i EN 50110-2. Podobne rozwiązania dotyczą prac jakimkolwiek sprzętem zmechanizowanym. Pracodawca odpowiadając za kierowanie pracowników do prac pomocniczych i eksploatacyjnych – z udziałem osób nieuprawnionych – przy urządzeniach energetycznych bierze na siebie odpowiedzialność za określenia warunków realizacji tych prac. Obecne rozwiązania prawne są niezwykle odważne, gdyż pozwalają przy zachowaniu odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa, dopuścić nieelektryków do pracy. Przykłady prac pomocniczych uzmysławiają jednak konieczność operowania ryzykiem. Jednak poziomy tego ryzyka dla prac powtarzalnych powinny określać powszechnie przyjęte dokumenty, których stworzenie należy powierzyć odpowiednim instytucjom zajmującym się ochroną pracy.

    Poruszanie się po terenie czynnej stacji wymaga analizy minimum dwóch przypadków: 1) na terenie udostępnianym do koszenia trawy zachowania bezpiecznych odległości od urządzeń w zależności od przewidywanego sprzętu zmechanizowanego lub ręcznego, 2) sprawdzanie na terenie stacji dotrzymywania dopuszczalnych poziomów natężenia pola elektrycznego i pola magnetycznego, uwzględniając wysokość sprzętu zmechanizowanego.

    Te analizy wymagają znajomości technologii koszenia i sprzętu.

    Na stacjach dopuszcza się wyższe natężenia pól elektromagnetycznych niż pod ogólnie dostępnymi liniami napowietrznymi, stąd porównanie do prac polowych rolników sprzętem zmechanizowanym pod liniami nie jest uzasadnione Zatem użycie sprzętu zmechanizowanego na stacjach ma co najmniej dwa aspekty: 1) gromadzenia ładunku elektrycznego na powierzchni kabiny i odprowadzania go do ziemi lub nie, co zależy od materiału opon, 2) obsługi przez pracownika: wsiadania i wysiadania, podawania czegokolwiek pracownikowi stojącemu poza pojazdem, naprawy lub wymiany jakiegokolwiek elementu, zwłaszcza metalowego – grabie, widły, gdyż sprzężenia elektromagnetyczne wywołują, ogólnie rzecz ujmując, oddziaływania indukcyjne.

    Dodać należy, że zaostrzenie wymagań wynikających z nowych regulacji prawnych dotyczących środowiska elektromagnetycznego wymaga zwrócenia uwagi na niezatrudnianie do tych prac na stacjach – bez konsultacji medycznych – pracowników z implantami medycznymi aktywnymi i / lub pasywnymi.

    Warto również zwrócić uwagę, że nie jest obojętny rodzaj ubioru roboczego, jaki noszą pracownicy koszący trawę na terenie stacji elektroenergetycznych. Najczęstsze skargi pracowników poruszających się po czynnych stacjach energetycznych dotyczą odczuwania łaskotania, a także kłucia przez trawę, co jest wynikiem gromadzenia się ładunków elektrostatycznych. Ubiory robocze nie powinny być wykonane z tkanin podatnych na elektryzację statyczną, tzn. łatwo się elektryzujących, ale przeważnie drelichy robocze są wolne od tego typu wad. Z kolei obuwie powinno mieć podeszwy zapewniające odprowadzanie ładunków elektrostatycznych. Pomocne może być też obuwie o wysokich cholewkach, chroniące nogi.

    Przeprowadzone analizy pozwalają na określenie warunków pracy osób zatrudnionych do koszenia trawy na stacjach elektroenergetycznych. W czasie koszenia na stacji nie powinny być wykonywane inne prace i zaleca się powstrzymywanie się od czynności łączeniowych. Przy rozległych stacjach można przewidzieć etapowość udostępniania powierzchni stacji. Należy ustalić środki łączności i sygnalizacji umożliwiającej kontakt z osobami koszącymi i reakcję oraz w zależności od typu alarmu miejsce zbiórki. W przypadku pożaru pracownicy koszący trawę powinni wiedzieć, jak się zachować. Należy podać miejsce lokalizacji apteczki lub miejsca udzielania pierwszej pomocy, odpoczynku, toalety, wskazanie miejsc uzupełniania paliwa oraz składowanie odpadów. W zależności od typu koszenia gromadzone siano nie powinno być dłużej pozostawione blisko urządzeń. Wszyscy pracownicy na terenie stacji powinni nosić hełmy ochronne.

 

Klasa bezpiecznika

 

Bezpieczniki topikowe są chronologicznie najstarszymi zabezpieczeniami stosowanymi w urządzeniach elektrycznych. Zabezpieczają przed przetężeniami, przede wszystkim przed skutkami zwarć, bo ich przydatność jako zabezpieczeń przeciążeniowych jest ograniczona. Na działanie, parametry i jakość bezpiecznika wpływają wszystkie jego części składowe, ale wpływ decydujący mają topik, gasiowo i korpus wkładki. Materiał i ukształtowanie topika oraz rodzaj gasiwa decydują m.in. o przebiegu charakterystyki czasowo-prądowej t-I, która przedstawia czas działania t w funkcji prądu I w układzie współrzędnych z podziałką logarytmiczną na obu osiach.

    Klasa bezpiecznika oznacza typ charakterystyki czasowo-prądowej wkładki topikowej. Zawiera on dwie lub trzy litery, z których pierwsza oznacza zakres zdolności wyłączania:

g – Wkładka ogólnego zastosowania, której zdolność wyłączania jest gwarantowana poczynając od prądu przetapiającego topik w ciągu 1 h, bo to jest sprawdzane w trakcie badań, do znamionowego prądu wyłączalnego. Niskonapięciowa wkładka g jest – praktycznie biorąc – wkładką o pełno zakresowej zdolności wyłączania, zdolną wyłączyć każdy prąd przetapiający topik.

a – Wkładka o niepełnozakresowej zdolności wyłączania, tzw. wkładka, która wyłącza poprawnie prąd zawarty między najmniejszym prądem wyłączalnym Ibmin nie większym niż 6,3.In (na ogół 4.In) a znamionowym prądem wyłączalnym Ibn. Wkładka nie gwarantuje poprawnego wyłączania prądów małych przeciążeniowych i w zasadzie powinien jej towarzyszyć w obwodzie samoczynny rozłącznik, przejmujący to zadanie.

Drugi człon symbolu oznacza kategorię użytkowania:

G – Wkładka ogólnego przeznaczenia, zwłaszcza do zabezpieczania przewodów, o charakterystyce czasowo-prądowej zbliżonej do dawnych wkładek zwłocznych.

F – Wkładka o charakterystyce szybkiej, wycofana z normalizacji międzynarodowej IEC oraz europejskiej EN, traktowana jako zanikające wykonanie przejściowe. W Polsce ze względu na nieustający popyt na wkładki o charakterystyce szybkiej są nadal produkowane.

M – Wkładka do zabezpieczenia silników i urządzeń rozdzielczych.

R – Wkładka do zabezpieczenia urządzeń półprzewodnikowych.

Tr – Wkładka do zabezpieczenia transformatorów.

B – Wkładka do zabezpieczenia urządzeń w podziemiach kopalń.

Dobierając klasę bezpiecznika trzeba się kierować informacjami, jakie niosą oba człony oznaczenia. Wkładkę a używa się tylko w obwodzie, w którym jest łącznik z wyzwalaczem lub przekaźnikiem przeciążeniowym i prądy mniejsze niż najmniejszy prąd wyłączalny wkładki wyłącza on zanim dojdzie do rozpadu topika. Wkładkę a stosuje się w takim obwodzie, aby uzyskać określoną korzyść, np. mniejsze straty mocy. Jeśli wspomniane warunki nie występują, to stosuje się wkładkę ogólnego zastosowania g.

 

Zasadnicze wiadomości z podstaw elektrotechniki (1)

 

Atom – jest to najmniejsza cząstka danego pierwiastka, która nie ulega zmianom chemicznym. Atom składa się z jądra atomowego i powłoki atomowej.

Elektron jest elementarną cząstką materii, która oprócz masy (9,107.10-28g) ma ujemny ładunek elektryczny o stałej niezmiennej wartości. Elektrony walencyjne znajdują się w najbardziej zewnętrznej warstwie atomu; charakteryzują one własności chemiczne atomu danego pierwiastka. Elektron swobodny jest to elektron, który wydalił się z obrębu atomu metalu, lecz nie opuścił bryły metalu, gdyż nie jest on zupełnie swobodny; nad ruchami elektronu swobodnego panuje przyciąganie, wywierane przez dodatnie jony metalu. Jednak w wysokiej temperaturze elektrony swobodne mogą opuścić bryłę metalu. Prąd elektryczny w przewodach metalowych jest ruchem skoordynowanym elektronów swobodnych wzdłuż tych przewodów, pod wpływem działania sił elektrycznych.

Jon jest to atom (lub zespół atomów), który ma niedobór lub nadmiar elektronów. Jon o niedoborze elektronów jest jonem dodatnim, tzw. kationem (np. H+, Cu2++), a jon o nadmiarze elektronów jest jonem ujemnym, tzw. anionem (np. Cl-, SO4--). Jony poszczególnych pierwiastków lub cząsteczek zjonizowanych mają ładunki odpowiadające liczbie nadmiaru lub braku elektronów. Jony powstają podczas rozpuszczania soli, kwasów lub zasad (ługów) w wodzie, jest to tzw. dysocjacja elektrolityczna. W gazach powstają jony pod wpływem czynników takich jak wysoka temperatura, naświetlenie lub napromieniowanie, silne pole elektryczne.

Elementarny ładunek elektryczny ma elektron, jest to najmniejszy i niepodzielny ładunek elektryczności ujemnej. Ładunek elektronu jest więc naturalną jednostką ładunku elektrycznego. Jest to jednak jednostka zbyt mała, aby ją stosować w elektrotechnice, toteż w praktyce posługujemy się jednostką układu miar SI zwaną kulombem (znak C), o ładunku 6,3.1018 elektronów.

Ładunkiem elektrycznym nazywamy wielkość elektryczną określającą ilość elektryczności. Ciało może uzyskać ładunek elektryczny np. przez tarcie dwóch ciał, w takim przypadku część elektronów zewnętrznych z atomów znajdujących się na powierzchni jednego z ciał zostanie oderwana od tych atomów i znajdzie się w nadmiarze na drugim ciele. O ciele mającym nadmiar elektronów mówimy, że ma ładunek ujemny, natomiast ciało mające niedobór elektronów ma ładunek dodatni. O ciałach mających ładunek elektryczny mówimy, że są naelektryzowane; czynność nadawania im ładunku przez tarcie nazywamy elektryzowaniem.

Potencjał elektryczny danego punktu pola elektrycznego (obszar przestrzeni, gdzie istnieje stan elektryczny zdolny do przejawiania się w postaci sił) określa energia potencjalna, jaką ma jednostka 1 C dodatniego ładunku elektrycznego umieszczona w tym punkcie. Miarą potencjału elektrycznego jest więc praca, jaką trzeba wykonać przeciw siłom elektrycznym, aby jednostkowy ładunek elektryczny przesunąć z potencjału równego zeru (potencjał Ziemi) do danego punktu pola. Jeśli przesunięcie ładunku Q kulombów do danego punktu pola elektrycznego wymaga pracy A dżuli – to wartość potencjału V znajdziemy dzieląc wartość pracy przez wartość ładunku (V=A/Q). Ładunek Q zyskał energię A, tj. zdolność wykonywania pracy A=V.Q. Jednostką potencjału w układzie SI jest wolt. Jeden wolt (1 V) jest to potencjał w takim punkcie pola elektrycznego, w którym ładunek 1 kulomba (1 C) ma energię 1 dżula (1 J).

Praca A przy przesunięciu ładunku między punktami A i B pola elektrycznego jest równa iloczynowi ładunku przez różnicę potencjałów tych punktów pola A=Q.(VA-VB)=Q.V. Różnicę potencjałów nazywamy napięciem i oznaczamy literą U. Jednostką napięcia jest 1 wolt. Napięcie między dwoma punktami wynosi 1 wolt (1 V), jeśli przesunięcie ładunku 1 kulomba (1 C) związane jest z wykonywaniem pracy 1 dżula (1 J).

Prądem elektrycznym nazywamy ruch ładunków elektrycznych, np. wzdłuż przewodu lub elektrolitu. Ładunki poruszają się pod wpływem napięcia. Zależnie od ciała, przez które przepływa prąd elektryczny, może on mieć postać prądu elektronowego lub jonowego.

Pod względem możliwości przewodzenia ładunków elektrycznych ciała dzielą się na przewodniki, nieprzewodniki i półprzewodniki.

Przewodnikami nazywamy ciała dobrze przewodzące prąd elektryczny, tj. ciała, w których ładunki elektryczne poruszają się łatwo. Z przewodników wykonuje się przewody wiodące prąd.

Ciała praktycznie nie przewodzące prądu elektrycznego nazywamy nieprzewodnikami lub dielektrykami. Z nieprzewodników wykonywane są tzw. izolatory, tj. części urządzeń elektrycznych izolujących przewody wiodące od innych części urządzenia elektrycznego.

Półprzewodniki są szczególną grupą ciał. Przewodzenie prądu przez półprzewodniki zależne jest od warunków fizycznych, w jakich te ciała się znajdują (kierunek prądu, ciśnienie, światło, zanieczyszczenie i inne), co pozwoliło na bardzo cenne praktyczne wykorzystanie półprzewodników.

Przez przewodniki o przewodnictwie elektronowym prąd przepływa pod postacią prądu elektronowego, tj. ruchu elektronów swobodnych poruszających się w kierunku przeciwnym od przyjętego oznaczenia kierunku prądu. Przez przewodniki o przewodnictwie jonowym prąd przepływa pod postacią prądu jonowego, tj. ruchu równoczesnego jonów dodatnich – kationów w kierunku przyjętym jako kierunek prądu, a więc do zacisku (-), czyli katody, oraz ruchu jonów ujemnych – anionów w kierunku przeciwnym do przyjętego kierunku prądu, a więc do zacisku (+), czyli anody. Przewodnikami o przewodnictwie elektronowym są metale oraz półprzewodniki – german, krzem, selen. Przewodnikami o przewodnictwie jonowym są elektrolity, tj. zdysocjowane roztwory kwasów, soli i zasad oraz zjonizowane gazy.

Nieprzewodniki nie mają ani elektronów swobodnych, ani jonów mogących się poruszać, przeto nie mogą przewodzić ładunków elektrycznych. Jednakże powierzchnię nieprzewodników można elektryzować, np. przez tarcie, przez styk.

Powietrze i gazy są złymi przewodnikami, gdyż składają się z elektrycznie obojętnych cząstek i tylko stosunkowo nieznaczna ich część jesz zjonizowana. Czynnikami jonizującymi gazy są: wysoka temperatura, promieniowanie rentgenowskie, kosmiczne oraz ciał promieniotwórczych. Należy jeszcze wspomnieć o przewodnictwie elektrycznym w próżni. Tam nosicielami ładunków mogą być elektrony, które np. emitowane są z rozżarzonego metalu: tego rodzaju przewodnictwo występuje w próżniowych lampach elektronowych z żarzącym się włóknem metalowym.

Źródłami energii elektrycznej, zwanymi źródłami napięcia lub źródłami prądu, nazywa się urządzenia, w których następuje przemiana innych form energii (np. mechanicznej lub chemicznej) w energię elektryczną. W wyniku tej przemiany elektrony swobodne zostają obdarzone zdolnością wykonywania pracy, gromadzą się w nadmiarze przy tzw. biegunie ujemnym lub zacisku źródła o potencjale niższym, podczas gdy w innym miejscu, na tzw. biegunie lub zacisku dodatnim, jest ich niedobór. Pomiędzy biegunami (zaciskami) źródła występuje różnica potencjałów. Tę różnicę potencjałów w źródle nazywa się napięciem źródłowym lub siłą elektromotoryczną (oznaczenie E). Jednostką siły elektromotorycznej jest wolt. Jest to jednostka taka sama jak jednostka napięcia. Siłę elektromotoryczną jednego wolta (1 V) ma źródło energii, które jest zdolne nadać ładunkowi jednego kulomba (1 C) energię jednego dżula (1 J). Zewnętrznym objawem działania siły elektromotorycznej jest pojawienie się i utrzymywanie się napięcia między biegunami źródła prądu pomimo przepływu prądu wywołanego zamknięciem obwodu prądu elektrycznego.

Źródłami energii elektrycznej są: ogniwa galwaniczne (składa się z nich np. bateria latarek), akumulatory, prądnice – od małych prądnic zasilających latarki do rowerów aż po bardzo dużych prądnic w elektrowniach.

 

Pompa ciepła

 

Pompy ciepła stają się coraz popularniejszą metodą ogrzewania budynków jako rozwiązanie przyjazne środowisku i tanie w eksploatacji.

    Pompa ciepła korzysta z odnawialnych źródeł energii, udostępnianych przez naturę praktycznie bez ograniczeń. Jest to urządzenie w pełni zautomatyzowane, które po uruchomieniu praktycznie nie wymaga obsługi. Koszt jej instalacji jest porównywalny do kosztu instalacji kotła na paliwo stałe razem z kotłownią i kominem, niezbędnymi dla jego obsługi. Pompa ciepła okazuje się opłacalnym rozwiązaniem zwłaszcza dla właścicieli domów pozbawionych dostępu do sieci gazowej. Koszt ogrzewania taką pompą będzie niższy niż koszt ogrzewania kotłem na gaz płynny lub olej opałowy. Ważną zaletą pompy jest fakt, że nie wytwarza ona spalin ani innych zanieczyszczeń. Nie przyczynia się do powstawania smogu. Pompy mogą być instalowane w nowych i modernizowanych budynkach oraz stanowić źródło ciepła zarówno do ogrzewania podłogowego, jak i dla grzejników. Pompy ciepła nie tylko ogrzewają wnętrza domu oraz wodę użytkową. Wykorzystując darmową energię odnawialną, mogą również chłodzić pomieszczenia w okresie letnim, dzięki czemu nie ma konieczności instalowania klimatyzacji.

    Pompa ciepła nie wymaga montażu w osobnej kotłowni ani budowy komina odprowadzającego spaliny. Pompa może uzupełniać inne źródła ciepła, ale odpowiednio dobrana może być też jedynym urządzeniem grzewczym w domu. Coraz popularniejsze dziś instalacje fotowoltaiczne stanowią bardzo dobre uzupełnienie pompy ciepła, bo zasilana darmowym prądem ze słońca będzie wówczas pracować całkowicie ekologicznie, zapewniając jeszcze niższe koszty ogrzewania. W okresie zimowym spożytkuje nadmiar prądu produkowanego latem i oddawanego wówczas do sieci, który można potem bezpłatnie odebrać.

    Gruntowe pompy ciepła, czyli pompy typu solanka / woda to urządzenia, które do ogrzewania domu wykorzystują energię skumulowaną w gruncie. Ich zaletą jest wysoka efektywność. Grunt, z którego pobierają energię, nie wychładza się zimą tak szybko jak powietrze. Dzięki temu urządzenie ma przewidywalne warunki pracy. Gruntowe pompy ciepła pobierają energię z gruntu poprzez kolektory lub sondy. Kolektory poziome wymagają dość dużej działki, pod powierzchnią której umieszcza się wężownice z rurami wypełnionymi niezamarzającym płynem. Płyn ten, krążąc w rurach, odbiera ciepło z gruntu, a następnie poprzez wymiennik ciepła przekazuje je pompie. Gruntowe pompy mogą pobierać energię z ziemi również za pomocą sond, czyli rur z niezamarzającym płynem, umieszczonych w pionowych, głębokich odwiertach. Przy tym rozwiązaniu powierzchnia działki nie ma już znaczenia.

    Natomiast powietrzne pompy ciepła, czyli pompy typu powietrze / woda wykorzystują do ogrzewania budynku i wody użytkowej energię odnawialną zakumulowaną w powietrzu atmosferycznym. Mogą to robić skutecznie nawet podczas dużych mrozów. Ważną zaletą powietrznych pomp jest szybki i dość łatwy montaż. Dlatego są tańszym rozwiązaniem, niż pompy gruntowe. Jednak równocześnie są od nich mniej efektywne, a zatem warto dokonać analizy z uwzględnieniem kosztów eksploatacyjnych. Wśród powietrznych pomp ciepła do wyboru mamy również urządzenia typu split oraz tzw. monobloki. Pompy ciepła split składają się z dwóch jednostek, wewnętrznej i zewnętrznej, które łączy się rurami chłodniczymi o niewielkich przekrojach Rozdzielenie urządzenia na dwie jednostki sprawia, że podzespoły generujące większy hałas znajdują się poza budynkiem. Natomiast w monoblokowych pompach ciepła cały układ chłodniczy znajduje się w jednej jednostce montowanej na zewnątrz budynku. Dzięki temu, że monoblokowe pompy ciepła są urządzeniami hermetycznie zamkniętymi, do ich montażu instalator nie musi posiadać specjalnych uprawnień chłodniczych Są one natomiast konieczne w przypadku pomp ciepła typu split. Monoblokowe pompy ciepła powietrze / woda nie wymagają również wykonywania corocznej kontroli szczelności układu chłodniczego, co jest niezbędne w przypadku pomp ciepła typu split.

 

Czy warto wracać na Księżyc?

 

Ludzie lądowali na Księżycu sześciokrotnie. Byli to astronauci misji Apollo o numerach 11, 12, 14, 15, 16 i 17. Jeśli doliczymy misje księżycowe, które były przygotowaniem do lądowania, czyli Apollo o numerach 8 i 10, oraz feralną misję Apolla 13 – to łącznie 24 ludzi widziało Księżyc z jego orbity (James Lovell, Eugene Cernan i John Young dwukrotnie), a 12 z nich (Neil Armstrong, Edwin Aldrin, Charles Conrad, Alan Bean, Alan Shepard, Edgar Mitchell, David Scott, James Irwin, John Young, Charles Duke, Eugene Cernan, Harrison Schmitt) przebywało na jego powierzchni. Po zakończeniu misji Apolla 17 planowano jeszcze trzy następne. Z przyczyn finansowych nie doszły jednak one do skutku.

Apollo 8 (21-27.12.1968 r.) – pierwszy lot ludzi ku Księżycowi, pierwsza próba statku Apollo z załogą Frank Borman, James Lovell, William Anders, lecz bez lądownika na trasie Ziemia-Księżyc (lądownik wypróbowano na orbicie okołoziemskiej dopiero w ramach misji Apolo 9), wejście na orbitę parkingową okołoksiężycową, powrót na Ziemię z drugą prędkością kosmiczną.

Apollo 10 (18-26.5.1969 r.) – drugi lot ludzi ku Księżycowi, pierwsza próba statku Apollo z załogą Thomas Stafford, Eugene Cernan, John Young i z lądownikiem LM na trasie Ziemia-Księżyc i w bezpośrednim sąsiedztwie Księżyca, oddzielenie LM z załogą i zbliżenie się na odległość 15 km od powierzchni Księżyca (statek Apollo przez ponad 60 godzin krążył po orbicie satelitarnej Księżyca), połączenie LM ze statkiem Apollo, przejście załogi do Apolla i powrót na Ziemię.

Apollo 11 (16-24.7.1969 r.) – pierwszy lot ludzi na Księżyc, załoga Neil Armstrong – dowódca, Edwin Aldrin – pilot LM, Michael Collins – pilot Apolla, wejście na orbitę satelitarną Księżyca, 20.7.1969 r. lądowanie LM-Eagle na Mare Tranquilatis, na terenie wygładzonym bez większych kraterów, 21.7.1969 r. wyjście ludzi na powierzchnię Księżyca na 2 godziny 31 minut, całkowity czas pobytu na Księżycu – 21 godzin 36 minut. Główne zadanie: sprawdzenie możliwości lądowania statku załogowego na Księżycu i powrotu na Ziemię. Zadania naukowe: uzyskanie pierwszych próbek gruntu księżycowego z powierzchni terenu nizinnego, rozwieszenie folii aluminiowej służącej do wychwytu cząstek wiatru słonecznego, głównie jąder helu, którą następnie zabrano na Ziemię, rozstawienie naukowej aparatury doświadczalnej EASEP, składającej się z układu sejsmometrów PSEP do pomiarów drgań skorupy księżycowej, wyposażonego w grzejnik radioizotopowy i zasilanego baterią ogniw słonecznych, oraz odbłyśnika laserowego, odbijającego ku Ziemi wysyłane stamtąd promieniowanie laserowe do precyzyjnych pomiarów odległości Księżyca od Ziemi i dokładnego wyznaczenia jego orbity.  

Apollo 12 (14-24.11.1969 r.) – drugi lot ludzi na Księżyc, załoga Charles Conrad – dowódca, Alan Bean – pilot LM, Richard Gordon – pilot Apolla, wejście na orbitę satelitarną Księżyca, 19.11.1969 r. lądowanie LM-Intrepid na Oceanus Procellarum, na terenie wygładzonym, bez większych kraterów, z wielką precyzją. Dwukrotne wyjście ludzi na powierzchnię Księżyca trwało łącznie 7 godzin  46 minut, łączny czas pobytu na Księżycu 31 godzin 31 minut. Start z Księżyca – 20.11.1969 r. Zadania: uzyskanie próbek gruntu z powierzchni terenu nizinnego, rozwieszenie folii aluminiowej służącej jako pułapka dla cząstek wiatru słonecznego, rozstawienie aparatury naukowej ALSEP, składającej się z pięciu przyrządów, udoskonalenie sejsmometru PSE o większej czułości niż PSEP, magnetometru magnetodynamicznego LSM do pomiaru lokalnych słabych pól magnetycznych, spektrometru cząstek wiatru słonecznego SWS do badania energii, gęstości strumienia, kierunku ruchu i zmian czasowych wiatru słonecznego, miernika o zimnej katodzie CCIG do pomiarów ciśnienia atmosferycznego, detektora jonów nadcieplnych SIDE, przyrządy były zasilane przez ogniwo radioizotopowe SNAP-27 o pierwotnej mocy elektrycznej 60 W, pobranie elementów Surveyora 3: kamery telewizyjnej, koparki, kawałka rury aluminiowej oraz kabla, celem zbadania wpływu warunków księżycowych na materiały i aparaturę, zrzucenie członu wzlotowego LM (po powrocie do Apolla) na powierzchnię Księżyca celem wywołania sztucznego wstrząsu skorupy księżycowej. 

Apollo 13 (11-17.4.1970 r.) – piąty lot ludzi ku Księżycowi, załoga James Lovell – dowódca, Fred Haise – pilot LM, John Swigert – pilot Apolla, 14.4.1970 r., gdy Apollo znajdował się w odległości 66 tys. km od Księżyca, nastąpił wybuch butli tlenowych w członie napędowym, co uniemożliwiło korzystanie z silnika tego członu i spowodowało rezygnację z lądowania na Księżycu. Posługując się silnikiem członu lądowniczego LM i wykorzystując pole grawitacyjne Księżyca, zdołano zawrócić ku Ziemi i wodować na Ziemi. Jedyny eksperyment, jaki przeprowadzono, to wywołanie wstrząsu skorupy księżycowej przez upadek niepotrzebnego, trzeciego członu Saturna 5.

Apollo 14 (31-1.-9.11.1970 r.) – trzeci lot ludzi na Księżyc, załoga Alan Shepard – dowódca, Edgar Mitchell – pilot LM, Stuart Roosa – pilot Apolla, wejście na orbitę satelitarną Księżyca, 5.2.1970 r. lądowanie LM-Antares w punkcie, który miała osiągnąć wyprawa Apollo 13, na terenie nierównym między niewielkimi kraterami. Dwukrotne wyjście ludzi na powierzchnię Księżyca trwało łącznie 9 godzin 25 minut, łączny czas pobytu na Księżycu 33 godzin 31 minut. Start z Księżyca – 6.2.1970 r. Zadania: uzyskanie próbek gruntu z powierzchni terenu wyżynnego, rozwieszenie folii aluminiowej, rozstawienie aparatury ALSEP i ustawienie odbłyśnika laserowego, rozstawienie trzech selenofonów i przeprowadzenie doświadczenia sejsmicznego czynnego za pomocą słabych wybuchów, odbycie wycieczki selenologicznej do krateru Stożkowego połączonej z badaniami gruntu i skał oraz pomiarami przy użyciu magnetometru przenośnego. Realizację wycieczki ułatwiło wykorzystanie wózka ręcznego MET.

Apollo 15 (26-7.-7.8.1971 r.) – czwarty lot ludzi na Księżyc, załoga David Scott – dowódca, James Irwin – pilot LM, Alfred Wordon – pilot Apolla, wejście na orbitę satelitarną Księżyca, 30.7.1971 r. lądowanie LM-Falcon nad Rima Hadley u stóp Apenin, w dolinie o dość wyrównanej powierzchni. Trzykrotne wyjście ludzi na powierzchnię Księżyca trwało 18 godzin 35 minut, łączny czas pobytu na Księżycu wyniósł 66 godzin 55 minut Start z Księżyca – 2.8.1071 r. Zadania: uzyskanie próbek gruntu z powierzchni terenu wyżynnego, rozwieszenie folii aluminiowej i rozstawienie aparatury ALSEP – jak w programie Apollo 14, umieszczenie dwóch sond cieplnych w otworach nawierconych w gruncie na głębokości ok. 2,5 m, ustawienie udoskonalonego odbłyśnika laserowego – jak w programie Apollo 14, odbycie trzech wycieczek selenologicznych do podnóża góry Delta Hadley i nad brzeg Rima Hadley, realizację ich znacznie ułatwiło użycie samochodu Rover, wykonanie bardzo szczegółowych zdjęć powierzchni Księżyca ze statku Apollo na orbicie satelitarnej przy użyciu specjalnej aparatury fotograficznej, wykonanie pomiarów promieniowań alfa rentgenowskiego i gama na orbicie satelitarnej Księżyca przy użyciu odpowiednich spektrometrów, zbadanie składu ośrodka okołoksiężycowego przy pomocy spektrometru mas w statku Apollo, wyrzucenie ze statku Apollo satelity wtórnego na orbicie okołoksiężycowej, zaopatrzonego w magnetometr, detektory cząstek naładowanych i nadajnik odzewowy do śledzenia anomalii grawitacyjnych Księżyca..

Apollo 16 (16-27.4.1972 r.) – piąty lot ludzi na Księżyc, załoga John Young – dowódca, Charles Duke – pilot LM, Thomas Mattinghly – pilot Apolla, wejście na orbitę satelitarną Księżyca, 21.4.1972 r. lądowanie LM-Orion na Równinach Cayleya, w pobliżu krateru Descartesa na najwyżej wzniesionej powierzchni Księżyca, ok. 8 km ponad przeciętny poziom. Trzykrotne wyjście ludzi na powierzchnię Księżyca trwało łącznie 20 godzin 14 minut, łączny czas pobytu na Księżycu wyniósł 71 godzin 6 minut. Start z Księżyca – 24.4.1972 r. Zadania: uzyskanie próbek gruntu z powierzchni terenu wyżynnego, rozwieszenie folii aluminiowej i rozstawienie aparatury ALSEP – jak w programie Apollo 15 (z wyjątkiem odbłyśnika laserowego), umieszczenie dwóch sond cieplnych w otworach nawierconych w gruncie – jak w programie Apollo 14 i Apollo 15, wskutek zerwania kabla prowadzącego od sond eksperyment nie powiódł się, rejestracja pierwotnego promieniowania kosmicznego na płytkach ze specjalnych materiałów umieszczonych na zewnętrznej powierzchni LM, przeprowadzenie obserwacji horyzontu, Ziemi i nieba przy pomocy przenośnego spektrografu nadfioletu, przeprowadzenie obserwacji lokalnych pól magnetycznych przy użyciu przenośnego magnetometru, odbycie trzech wycieczek selenologicznych w okolicę krateru Flagowego, do podnóża góry Kamiennej oraz w stronę krateru Promienia Północnego za pomocą samochodu Rover, wykonanie zdjęć i pomiarów ze statku Apollo na orbicie satelitarnej oraz wyrzucenie satelity wtórnego, podobnie jak w programie Apollo 15.

Apollo 17 (7-19.12.1972 r.) – szósty lot ludzi na Księżyc, załoga Eugene Cernan – dowódca, Harrison Schmitt – pilot LM, Ronald Evans – pilot Apolla, wejście na orbitę satelitarną Księżyca, 11.12.1972 r. lądowanie LM-Challenger w dolinie między kraterami Littrow oraz górami Taurus. Trzykrotne wyjście ludzi na powierzchnię Księżyca trwało łącznie 22 godziny 5 minut, łączny czas pobytu na Księżycu wyniósł 74 godzin 59 minut. Start z Księżyca –  14.12.1972 r. Zadania: uzyskanie próbek z powierzchni terenu wyżynnego o znacznym wieku, rozwieszenie folii aluminiowej i rozstawienie aparatury ALSEP, umieszczenie 2 sond cieplnych w otworach nawierconych w gruncie – jak w programie Apollo 16, badania struktury i składu zewnętrznej części skorupy księżycowej na drodze sondażu falami radiowymi, pomiary pola grawitacyjnego za pomocą czułego grawimetru płynów, pomiary składu gazów przy powierzchni Księżyca za pomocą spektrometru mas, odbycie 3 wycieczek selenologicznych za pomocą samochodu Rover, wykonanie zdjęć i pomiarów ze statku Apollo na orbicie satelitarnej oraz wyrzucenie satelity wtórnego – podobnie jak w programie Apollo 15.

Armstrong i Aldrin (21.7.1969 r.) na powierzchni Księżyca

Załoga Apolla 11 czterdzieści lat po lądowaniu na Księżycu przed makietą modułu księżycowego LM, od lewej: Aldrin, Armstrong, Collins

James Lovell, astronauta Apolla 8 jako pierwszy człowiek wykonał zdjęcie Ziemi z orbity księżycowej

 

1. Neil Armstrong (1930-2012) – pierwszy człowiek, który stanął na powierzchni Księżyca (21.7.1969 r.), w 1955 roku ukończył wydział inżynierii lotnictwa uniwersytetu Pardue w Lafayette oraz uniwersytetu w Los Angeles. Oblatywał samoloty rakietowe i odrzutowe, w zespole astronautów od 1962 roku, w 1966 roku razem z Davidem Scottem odbył lot w Gemini 8, w czasie którego zrealizowano pierwsze połączenie dwóch obiektów kosmicznych, w 1969 roku z Edwinem Aldrinem i Michaelem Collinsem uczestniczył w pierwszej wyprawie załogowej na Księżyc jako dowódca statku Apolla 11. Istnieje kilka teorii, dlaczego właśnie Armstrong, a nie Aldrin jako pierwszy stanął na Księżycu – był cywilem, było to prostsze podczas ubierania skafandrów w ciasnej kabinie, dłużej pracował w kolektywie astronautów przygotowujących się do lotów na Księżyc. Armstrong stał się „niepozornym amerykańskim Gagarinem“, którego kredo po powrocie z Księżyca brzmiało: jestem tylko człowiekiem, dlatego pozostawcie mnie w spokoju. Zmarł w 2012 roku na komplikacje po operacji serca.

2. Edwin Aldrin (1930) – pułkownik sił powietrznych USA, w 1951 roku ukończył akademię wojskową West Point, w 1963 roku otrzymał stopień doktora w Massachusetts Institute of Technology, od tegoż roku w zespole astronautów, w 1966 roku razem z Jamesem Lovellem odbył lot w Gemini 12 i przebywał na zewnątrz statku na orbicie satelitarnej, w 1969 roku jako pilot LM uczestniczył w pierwszej wyprawie załogowej na Księżyc w statku Apollo 11, drugi człowiek na Księżycu. Do dziś nie pogodził się z faktem, że to nie on był pierwszym człowiekiem na Księżycu, zresztą przed startem lobował za tym jego ojciec, wysoki rangą generał lotnictwa amerykańskiego. Aldrin po powrocie z Księżyca dwukrotnie leczył się z uzależnienia od alkoholu. Dziś – razem z Eugenen Cernanem z Apolla 17 – należy do najaktywniejszych „apollonautów“ i propagatorów astronautyki, bierze udział w konferencjach naukowych, wykłada na uniwersytetach. Napisał dwie książki „Powrót na Ziemię“ i „Ludzie z Ziemi“. Pojawił się w kilkudziesięciu filmach i serialach, grając samego siebie.

3. Charles Conrad (1930-1999) – komandor lotnictwa morskiego, w 1953 roku ukończył wydział inżynierii lotniczej uniwersytetu w Princeton, w 1961 roku Szkołę Pilotów Doświadczalnych Marynarki w Patuxent River, gdzie następnie pracował jako oblatywacz, instruktor i inżynier, od 1962 roku w zespole astronautów, w 1965 roku z Leroyem Cooperem odbył lot w Gemini 5, w 1966 roku razem z Richardem Gordonem odbył lot w Gemini 11, w 1969 roku razem z Alanem Beanem i Richardem Gordonem uczestniczył w misji Apollo 12, trzeci człowiek na Księżycu. Był nawet brany pod uwagę do załogi Apolla 11 razem z Armstrongiem. Cieszył się jednak, że ominęła go sława Armstronga i że mógł poświęcić się rzeczom, które go interesowały. Jako jeden z trzech „ludzi na Księżycu“ brał udział w kolejnej misji kosmicznej, w 1973 roku był dowódcą statku Skylab. Zginął tragicznie w 1999 roku na swoim motocyklu podczas wypadku drogowego.

4. Alan Bean (1932-2018) – kapitan lotnictwa morskiego, ukończył wydział inżynierii lotniczej uniwersytetu stanowego w Teksasie i Szkołę Pilotów Doświadczalnych Marynarki w Patuxent River. Oblatywacz samolotów wojskowych, od 1963 roku w zespole astronautów. Po tragicznej katastrofie lotniczej, w której zginął kandydat do lotu na Księżyc Wiliams Cliftion, wziął udział jako rezerwowy w wyprawie Apollo 12 razem z Charlesem Conradem i Richardem Gordonem. Później brał udział jeszcze w jednej misji kosmicznej, razem z Owenem Garriottem, na stacji Skylab 3 jako dowódca załogi. Po opuszczeniu NASA w 1981 roku cały wolny czas poświęcił malarstwu. Miał własną pracownię w Houston. Tematem jego obrazów są loty kosmiczne.

5. Alan Shepard (1923-1998) – komandor lotnictwa morskiego, w 1945 roku ukończył Akademię Marynarki w Annapolis i w 1958 roku Szkołę Pilotów Doświadczalnych Marynarki w Patuxent River, od 1959 roku członek siedmioosobowej grupy astronautów, był najstarszym człowiekiem, który przebywał na powierzchni Księżyca – w ramach misji Apollo 14 w 1971 roku, miał wtedy 47 lat. Mówi się o jego problemach z nogami i o tym, że Edgar Mitchell woził go po powierzchni Księżyca na wózku ręcznym, który był przeznaczony do przewozu próbek i przyrządów. Zmarł w 1998 roku na leukemię.

6. Edgar Mitchell (1930-2016) – w 1952 roku ukończył Instytut Technologiczny Carneggie, w 1961 roku szkołę marynarki wojennej, w 1964 roku otrzymał stopień doktora w dziedzinie lotnictwa i astronautyki w Massachusetts Institute of Technology, od 1966 roku w zespole astronautów, w 1971 roku razem z Alanem Shepardem i Stuartem Rossą uczestniczył w wyprawie załogowej Apollo 14 na Księżyc, jeden z najniezwyklejszych członków grupy astronautów, jego hobby – to zjawiska paranoidalne. Często wykorzystywał fakt, że jest zatrudniony w NASA i swoje prywatne aktywności ogłaszał za oficjalne stanowiska swego pracodawcy, swoje eksperymenty przeprowadzał nielegalnie również podczas misji księżycowej. Zmarł w 2016 roku.

7. David Scott (1932) – pułkownik lotnictwa, w 1954 roku ukończył akademię wojskową West Point, wydział lotnictwa i astronautyki Massachusetts Institute of Technology, od 1963 roku w zespole astronautów, w 1966 roku razem z Neilem Armstrongiem odbył lot w Gemini 8, w którym zrealizowano pierwsze połączenie dwu obiektów kosmicznych z członem Agena, w 1969 roku razem z Jamesem McDivittem i Russellem Schweickartem odbył lot w Apollo 9 jako pilot statku, w 1971 roku z Jamesem Irwinem i Alfredem Wordenem uczestniczył jako dowódca w wyprawie załogowej Appolla 15 na Księżyc, zapisał się do historii między innymi swoim wkładem naukowym, ponieważ jego załoga poświęcała się szkoleniu geologicznemu więcej niż wszystkie załogi razem wzięte, co miało wpływ na dobre wyniki doświadczeń. Na Księżycu razem z Jamesem Irwinem ostemplował kilkaset kopert, które później „spieniężył“, był nawet przesłuchiwany w Kongresie, jednak opuścił grupę astronautów jeszcze przedtem niż był ukarany. W 1984 roku był sądzony i oskarżony – dostał karę w zawieszeniu oraz mandat 220 tysięcy dolarów – za oszustwa finansowe.

8. James Irwin (1930-1991) – pułkownik lotnictwa, w 1951 roku ukończył Akademię Marynarki w Annapolis, w 1956 roku wydział inżynierii lotniczej i kosmicznej uniwersytetu w Michigan, w 1961 roku Szkołę Pilotów Badawczych Lotnictwa i Astronautyki w Rosamund, od 1966 roku w zespole astronautów, w 1971 roku razem z Davidem Scottem i Alfredem Wordenem był członkiem załogi Apollo 15, jako jedyny z dwunastu „księżycowych“ astronautów publicznie żałował, że wziął udział w programie lotów kosmïcznych. Już przed misją wiedział o swoich problemach kardiologicznych, pomimo to przeszedł pozytywnie wszystkie przeglądy lekarskie i nie chciał z taką „drobnostką“ fatygować lekarza. Na Księżycu przeszedł mikrozawał. Później poświęcił się działalności charytatywnej. Zmarł w 1991 roku na zawał.

9. John Young (1930-2018) – komandor lotnictwa morskiego, w 1952 roku ukończył instytut techniczny w Atlancie, oblatywacz samolotów. W 1962 roku ustanowił w samolocie myśliwskim światowe rekordy prędkości wznoszenia się na wysokości 3 i 25 km, od 1962 roku w zespole astronautów. Przyjaciele mówią o nim jako o „jedynym rzeczywistym kosmicie na Ziemi“. Brał udział w sześciu wyprawach w kosmos – jako członek załóg Gemini 3, Gemini 10, Apollo 10 i Apollo 16 oraz wahadłowca Columbia STS-1 i STS-9. Członkiem grupy astronautów był do 2004 roku, czyli 42 lata. Zmarł w 2018 roku.

10. Charles Duke (1936) – podpułkownik lotnictwa. W 1965 roku ukończył Szkołę Pilotów Badawczych Lotnictwa i Astronautyki w Rosamund, od 1966 roku w zespole astronautów, w 1972 roku wziął udział w wyprawie załogowej Apollo 16 na Księżyc. Planował włączyć się do projektu wahadłowców, jednak w 1976 roku zrezygnował z pracy w NASA. Poświęcił się działalności komercyjnej, a później pracy dla organizacji kościelnych.

11. Eugene Cernan (1934) – komandor marynarki, w 1956 roku został absolwentem  uniwersytetu Purdue w Lafayette, później szkołę marynarki w Monterrey, od 1963 roku w zespole astronautów, w 1966 roku wraz z Thomasem Staffordem odbył lot w Gemini 9, w 1969 roku z Thomasem Staffordem i Johnem Yuongiem odbył drugi lot załogowy w Apollo 10 na orbitę okołoksiężycową i jako pilot lądownika LM zbliżył się na odległość 15 km od powierzchni Księżyca, w 1972 roku z Harrisonem Schmittem i Ronaldem Evansem uczestniczył w wyprawie załogowej Apollo 17 na Księżyc, ostatni człowiek, który chodził po powierzchni Księżyca. W 1976 roku zrezygnował z pracy w NASA. Astronauta jest pochodzenia słowackiego, jego dziadek pochodził z Vysoké nad Kysucou, rodzice jego babci pochodzili z Bernardic koło Tabora i Nuzic koło Bechyni. W 1981 roku założył własne przedsiębiorstwo prowadzące działalność w dziedzinie aeronautyki i energetyki. Podczas pierwszych lotów wahadłowców był komentatorem kanału telewizyjnego ABC. W 1999 roku wydał książkę „Ostatni człowiek na Księżycu“. Dziś jest jednym z najaktywniejszych propagatorów astronautyki.

12. Harrison Schmitt (1935) – w 1957 roku ukończył Kalifornijski Instytut Technologiczny w Pasadenie, w latach 1957-58 studiował na Uniwersytecie w Oslo, w 1964 roku uzyskał doktorat w dziedzinie geologii w Harvard University, od 1964 roku brał udział w tworzeniu mapy powierzchni Księżyca pracując w instytucie geologicznym w Arizonie, od 1965 roku w zespole astronautów, w 1972 roku wraz z Eugene Cernanem i Ronaldem Evansem uczestniczył w wyprawie załogowej Apollo 17 na Księżyc, jego udział w misji Apollo popierał cały amerykański świat naukowy. Później poświęcił się karierze politycznej, w 1976 wybrany był senatorem za Partię Republikańską, jego kadencja trwała do 1983 roku. Po zakończeniu kariery politycznej zajął się doradztwem w zakresie biznesu, geologii i badań kosmicznych. Obecnie mieszka w Silver City w stanie Mowy Meksyk.

 

Skąd się bierze światło gwiazd?

 

– Resztę życia pragnę spędzić, rozmyślając o tym, czym jest światło – stwierdził Albert Einstein w 1917 roku. W owym momencie największy fizyk wszech czasów miał na to jeszcze 38 lat. Na krótko przed śmiercią musiał jednak przyznać: – Prawie pół wieku intensywnych rozważań wcale nie przybliżyło mnie do odpowiedzi. Skąd pochodzi światło? Dlaczego je widzimy? Czym tak naprawdę jest? Dopiero od paru lat, dzięki zastosowaniu najnowocześniejszych technologii, krok po kroku, udaje nam się zbliżyć do rozwiązania zagadki, która od tysięcy lat zaprzątała uwagę największych myślicieli.

    Czym jest Słońce? Zagadka pojawiła się tak, jak życie na kuli ziemskiej – wraz z promieniem światła słonecznego. Dokładnie 8 minut i 20 sekund przemierzał on drogę do Ziemi, pokonując ok. 150 milionów kilometrów. Aby zrozumieć, skąd pochodzi to światło, fizycy i astronomowie musieli najpierw ustalić, czym właściwie jest Słońce. Okazało się, że jest to gwiazda – jedna z wielu we wszechświecie. Bez udziału Słońca nie powstałoby życie na naszej planecie. Byłaby ona pogrążona w ciemnościach skałą, na powierzchni której panowałaby temperatura ok. – 270 OC.

    Jak rodzi się gwiazda? 4,6 miliarda lat temu Słońce rozbłysło swoim światłem. Astronomowie nazywają ten moment narodzinami gwiazdy. W tym czasie ukształtowały się również planety, m. in. Ziemia. Uformowały się z pozostałości gigantycznego obłoku gazu, który osiągnął tak dużą gęstość, że powstało z niego Słońce. Narodziny gwiazdy oraz jej planet można porównać do przyrządzania potrawy: potrzebne są właściwe składniki, odpowiednia temperatura i ktoś, kto od czasu do czasu wszystko zamiesza. Składniki to niewyobrażalnie duża ilość wodoru, do tego trochę helu i szczypta pyłu, oraz metali w roli przypraw. Wszystko razem utworzyło po połączeniu gigantyczny obłok gazu o rozpiętości koło 15 miliardów kilometrów. Potem wystarczyło jeszcze tylko raz „zamieszać“. Jedna z teorii mówi, że 4,6 miliarda lat temu przez tę chmurę gazu pędziła akurat fala uderzeniowa silnej eksplozji pobliskiej gwiazdy. W jej wyniku zawarte w obłoku atomy ulegały coraz większemu skompresowaniu. Siła ciężkości dopełniła reszty: chmura powoli stała się coraz bardziej gorąca i gęsta – w centrum nadal jeszcze ciemnego, kosmicznego „kotła“ powstała tzw. protogwiazda – surowa wersja naszego Słońca. Aby jednak protogwiazda przeobraziła się w prawdziwą gwiazdę, która wysyłałaby w kosmos światło, temperatura w jej wnętrzu musiała wzrosnąć do wielu milionów stopni Celsjusza. Ciśnienie grawitacyjne ciągle rosło. Przy 15 milionach stopni Celsjusza i ciśnieniu ok. 40 milionów razy wyższym niż na powierzchni Ziemi nastąpił oczekiwany moment: Słońce „zapaliło się“ – jądra wodoru w jego wnętrzu zaczęły się łączyć i gwiazda mogła już świecić własnym światłem. W tym samym czasie powstały planety i księżyce Układu Słonecznego.

    Dlaczego gwiazdy świecą? Naturalne siły wszechświata z obłoku gazu „upiekły“ gwiazdę. Jest ona niczym olbrzymi reaktor jądrowy, w którego wnętrzu od miliardów lat trwa nieprzerwany proces syntezy jądrowej. Co dokładnie dzieje się w tym reaktorze? Dlaczego emituje on światło? Wszyscy wiemy, jak niebezpieczne jest promieniowanie, które wyzwalane jest w reaktorach atomowych. Wewnątrz Słońca dzieje się właściwie to samo – także tu powstaje zabójcze dla ludzi promieniowanie gamma, tyle że w niewyobrażalnie wysokich dawkach, gdyż w gwiezdnym reaktorze przetwarzane są gigantyczne ilości materii. W ten sposób wewnątrz Słońca w każdej sekundzie ok. 600 milionów ton wodoru zamienia się w hel. Z czterech atomów wodoru powstaje jedno jądro helu, które ma mniejszą masę niż suma wodorowych składników. Dlatego też mniej więcej cztery miliony ton materii „wyparowuje“ co sekundę w postaci wysokoenergetycznego promieniowania gamma. Jest to jakby skoncentrowane światło – chociaż niewidzialne dla naszych oczu. W drodze ku powierzchni Słońca promieniowanie gamma traci tyle ze swej energii, że staje się widoczne i przestaje być niebezpieczne. Oto i tajemnica światła! Fizykom udało się ją rozszyfrować dopiero przy pomocy najsłynniejszego odkrycia Einsteina, czyli wzoru na równoważność masy i energii: W=mc2. Ale ta formuła też nie daje odpowiedzi na najważniejsze pytanie….

    Czym jest światło? Światło co prawda składa się z cząsteczek, lecz jest też falą (jak np. fala radiowa). To dlatego czasem zachowuje się jak cząsteczka, a czasem jak fala elektromagnetyczna. Fizycy określają ten fenomen mianem dualizmu korpuskularno-falowego. Do światła, które wykracza poza wszelkie klasyczne reguły nauk przyrodniczych, takie określenie pasuje wręcz idealnie. Świadczy o tym choćby fakt, że światło zawsze zachowuje taką samą prędkość, niezależnie, czy poruszamy się w jego stronę, czy w odwrotnym kierunku. Wynosi ona prawie 300 tysięcy kilometrów na sekundę, czyli ponad miliard kilometrów na godzinę I choć ostatnio pojawiła się sugestia, że neutrina mogą poruszać się szybciej, to według obecnego stanu wiedzy nigdy nic nie będzie szybsze od światła. Pozostałe fale i cząsteczki, jak na przykład dźwięk funkcjonuję według klasycznych praw natury. Prędkość dźwięku zmienia się bowiem względem odbiorcy, w zależności od tego, w jakim kierunku i z jaką szybkością się porusza. Możemy nawet wyprzedzić dźwięk – przy prędkości powyżej 1225 kilometrów na godzinę. Poza tym cząsteczki światła, tzw. fotony, nie posiadają żadnej masy. Jak to możliwe, że cząsteczka nic waży? Wciąż jeszcze nie udało się fizykom zgłębić wszystkich tajemnic światła.

    Co sprawia, że widzimy światło? Nasz wzrok rejestruje to, co nazywamy światłem, ponieważ właśnie do tego stworzone są ludzkie oczy. Działają tylko wtedy, kiedy cząsteczki światła, czyli fotony, trafiają do receptorów zlokalizowanych w siatkówce. Stąd wysyłany jest sygnał do mózgu, który w ułamkach milisekund buduje z tych informacji trójwymiarowy obraz – wówczas widzimy. Receptory światła funkcjonują jednak (podobnie jak np. odbiornik radiowy) wyłącznie w pewnym zakresie. Jeśli długość fal docierającego promieniowania jest zbyt duża lub zbyt mała, wtedy oko go nie zarejestruje, a mózg nie przetworzy. Dlatego dokładnie widzimy fale promieniowania, które nazywamy światłem, a nie dostrzegamy promieniowania podczerwonego i ultrafioletowego, mikrofalowego, rentgenowskiego, czy promieniowania gamma. Dlaczego nasze oczy są tak zbudowane? Odpowiedź naukowców jest prosta: ponieważ na Ziemi najwięcej jest fal światła widzialnego. Gdybyśmy żyli na innej planecie, w innym układzie słonecznym, oczy przystosowałyby się do przeważających tam długości fal. – Oko ludzkie jest jak biologiczny detektor, który w toku ewolucji rozwinął się do takiego stopnia, że wykorzystuje światło Słońca w najlepszy możliwy sposób – wyjaśnia amerykański astronom prof. Robert Fosbury. Dlatego też oczy tak dobrze służą nam w ciągu dnia, kiedy jest jasno. Ale także nocą udaje się nam zobaczyć na niebie tysiące ciał niebieskich. Według szacunków astronomów istnieje jeszcze przynajmniej 70 tryliardów gwiazd. A to nie wszystko: liczba cząsteczek światła jest pięć miliardów razy wyższa niż liczba atomów we wszechświecie. Kosmos jest zatem wypełniony światłem. Czemu więc jest w nim tak mroczno?

    Dlaczego w uniwersum jest ciemno? Nocą możemy obserwować uniwersum bez „zakłóceń“ w postaci światła słonecznego. Wtedy jest ono ciemne. Przyczyny należy upatrywać w wielkości kosmosu. Większość gwiazd powstała wiele miliardów lat temu. Od tamtej pory wszechświat coraz bardziej się rozszerzał, wskutek czego fale światła przybrały na długości – musiały się więc niejako „rozciągnąć“. Dlatego światło o większej długości fal staje się najpierw podczerwienią, potem przechodzi w promieniowanie mikrofalowe i w końcu – w radiowe. Receptory naszej siatkówki nie są w stanie wychwycić tego typu fal, więc kosmos wydaje się nam ciemny. Gdybyśmy rozwinęli zdolność widzenia światła w szerszych zakresach, wtedy wszechświat stałby się oślepiająco jasny, jest on bowiem pełen promieniowania o rozmaitych długościach fal. Dla nas widoczne są tylko te z niewielkiego wycinka zakresu: o długości od 380 do 740 nanometrów. W obrębie tego zakresu dostrzegamy różne barwy. Każdy kolor ma przy tym określoną długość fal – dla żółtego wynosi ona ok. 570 nanometrów Widzialne światło słoneczne składa się z wszystkich długości fal od 380 do 740 nanometrów, dlatego da się je rozłożyć na poszczególne kolory. Możemy to obserwować na przykładzie barwnej tęczy albo przepuszczania światła przez pryzmat. Słońce nie tylko dostarcza nam światło i ciepło oraz umożliwia życie na Ziemi. Obdarowuje nas również kolorami. Nietrudno jest więc zrozumieć, dlaczego Einstein tak bardzo fascynował się tym fenomenem. W końcu to jak dotąd największy cud wszechświata. „Kosmos“, nr 8/2019

 

Najważniejsze odkrycia starożytnych astronomów

 

    Kto był pierwszym człowiekiem, który skierował wzrok ku nocnemu niebu, i zaczął zastanawiać się, czy istnieje coś poza Ziemią. To pytanie na zawsze pozostanie bez odpowiedzi, zwłaszcza, że wszechświat od tysiącleci fascynował ludzkość. Na długo przed wynalezieniem precyzyjnych przyrządów mierniczych nasi przodkowie badali przestrzeń pozaziemską. Pierwsi w gwiazdy patrzyli Aborygeni, rdzenni mieszkańcy Australii. Używali oni nieba do nawigacji oraz mierzenia upływu czasu i zmiany pór roku. Zaskakująco wielką wiedzę o astronomii mieli także prehistoryczni Indianie. I tak pochodząca z pogranicza Kolumbii i Brazylii grupa Tukano znała zjawisko precesji osi Ziemi, polegającej na tym, iż oś planet w wyniku oddziaływania grawitacyjnego Księżyca i Słońca kreśli na tle nieba okrąg, tworząc niewidzialny stożek.

    Egipcjanie (XXX wiek p.n.e.) – stworzyli kalendarz dzielący rok na 12 równych miesięcy, po 30 dni każdy. Nieco później zorientowali się, iż cały cykl trwa dłużej i dodali 5 nadprogramowych dni. Te dodatkowe dni powszechnie uważano za feralne, w związku z tym nie nadano im nazwy i spędzano je na modlitwach.

    Sumerowie (XXX wiek p.n.e.) – nadali nazwy gwiazdozbiorom. Część z nich m.in. Lew, Skorpion czy Byk funkcjonuje do dziś. Sumeryjscy astronomowie policzyli też główne obiekty w Układzie Słonecznym i stworzyli własną jednostkę miary odległości w kosmosie.

    Chińczycy (XI wiek p.n.e.) – jako pierwsi wyznaczyli nachylenie ekliptyki względem równika niebieskiego na podstawie obserwacji długości cienia gnomonu, instrumentu astronomicznego w postaci pionowego pręta.

    Babilończycy (V wiek p.n.e.) – bazując na osiągnięciach Sumerów, zaproponowali podział ekliptyki na 12 równych części, które utworzyły gwiazdozbiory. Stały się one podstawą układu współrzędnych na niebie. Babilończykom zawdzięczamy również opracowanie systemu sześć dziesiętnego, a także wprowadzenie podstawowej jednostki miary kąta, czyli stopnia. Potrafili oni stosunkowo dokładnie szacować czas występowania zjawisk w przestrzeni kosmicznej, takich jak zaćmienia, fazy Księżyca oraz okresy widoczności planet.

    Grecy – Pitagoras (VI wiek p.n.e.) jako pierwszy nazwał sfery niebieskie kosmosem i postawił tezę, że Ziemia jest kulą. Arystach z Samos (III wiek p.n.e.) postawił rewolucyjną tezę, iż nasza planeta porusza się wokół Słońca. Mniej więcej w tym samym czasie Eratostonesowi z Cyreny udało się określić długość południka ziemskiego. Pochodzący z Bitynii Hipparach (II wiek p.n.e.) opracował pierwszy katalog gwiazd z prawdziwego zdarzenia. Przypisuje mu się również wiele innych osiągnięć, m.in. wynalezienie astrolabium.

 

Rozwiązanie SUDOKU z numeru 47 / 2020

 

7

9

2

4

6

8

1

5

3

4

5

6

1

2

3

8

9

7

8

3

1

7

5

9

6

4

2

2

1

8

6

3

5

4

7

9

6

7

3

2

9

4

5

1

8

9

4

5

8

7

1

2

3

6

1

6

4

3

8

7

9

2

5

3

2

9

5

1

6

7

8

4

5

8

7

9

4

2

3

6

1

 

Spis treści

 

Bez Newtona i Ohma? Elektrycy protestują                                                     2

Poglądy członków SEP na proponowane zmiany programów nauczania       2

Zebranie członkowskie Elektryków                                                                   3

Byliśmy zaproszeni                                                                                            4

Uderzenie pioruna w wysoki obiekt                                                                   4

Koszenie trawy przy urządzeniach elektroenergetycznych                              6

Klasa bezpiecznika                                                                                            8

Zasadnicze wiadomości z podstaw elektrotechniki (1)                                     9

Pompa ciepła                                                                                                     12

Czy warto wracać na Księżyc?                                                                         13

Skąd się bierze światło gwiazd?                                                                        19

Najważniejsze odkrycia starożytnych astronomów                                          22

Rozwiązanie SUDOKU                                                                                     23

Neil Armstrong (Apollo 11) – pierwszy człowiek na Księżycu Edwin Aldrin (Apollo 11) – był tym drugim
Eugene Cernan (Apollo 17) – jego dziadek pochodził ze Słowacji

Harrison Schmitt (Apollo 17) – jedyny geolog, który chodził po Księżycu

 

Biuletyn Internetowy SEP“ – BIULETYN SEP numer 48, wydawca: Sdružení polských elektrotechniků v České republice / Stowarzyszenie Elektrotechników Polskich w Republice Czeskiej (SEP), zamknięcie numeru: 6.4.2021 r., adres wydawnictwa: 737 01 Český Těšín (Czeski Cieszyn), ul. Střelniční (Strzelnicza) 28/209, redaktor: inż. Tadeusz Toman, 737 01 Třinec-Konská (Trzyniec-Końska) 49, wydano w formie zeszytu dla członków SEP (gratis) i elektronicznie na http://www.coexistentia.cz/SEP/index.html