Petrovický zpravodaj 6-2013

dodatek polski  / polská příloha

 

Oświadczenie / Prohlášení

 

W związku z tym, że wydawca gazety gminnej w Piotrowicach koło Karwiny odmówił w numerze świątecznym zamieszczenia artykułów w języku polskim (za wyjątkiem płatnych ogłoszeń), gazety opłacanej ze środków publicznych, zamówiliśmy wydanie polskiego dodatku za pośrednictwem organizacji pożytku publicznego Koexistencia o.p.s. Jednocześnie oświadczamy, że niezmiernie bolejemy nad faktem, że Urząd Gminy nie wywiązał się z deklarowanych i ratyfikowanych przez Republikę Czeską konwencji międzynarodowych – Umowy Ramowej o Ochronie Mniejszości Narodowych i Europejskiej Karty Języków Regionalnych lub Mniejszościowych. / V souvislosti s tím, že vydavatel místních novin v Petrovicích u Karviné ve svém svátečním čísle odřekl zveřejnění článků v polském jazyce (s výjimkou placené reklamy), novin financovaných z veřejných prostředků, objednali jsme vydání polské přílohy prostřednictvím veřejně prospěšné společnosti Koexistencia o.p.s. Současně prohlašujeme, že je nám nesmírně líto, že Obecní úřad nesplnil deklarované a ratifikované Českou republikou mezinárodní konvence – Rámcovou úmluvu o ochraně národnostních menšin a Evropskou chartu regionálních či menšinových jazyků .

Jadwiga Karolczyk, przewodnicząca MK PZKO w Piotrowicach / předseda MS PZKO Petrovice

Adrian Bogocz, przewodniczący MK PZKO w Marklowicach / předseda MS PZKO Marklovice

Zbigniew Węglarzy, przewodniczący Grupy Gminnej ruchu politycznego COEXISTENTIA / předseda Místní skupiny politického hnutí COEXISTENTIA

 

Tradycje bożonarodzeniowe na Śląsku Cieszyńskim

 

    Na terenach na północ od Cieszyna w kierunku Orłowy, Karwiny, czy Bogumina w tradycjach dochowały się tylko niektóre elementy obrzędowości godowej, która stanowiła o niepowtarzalnym uroku tego niezwykłego czasu. Jednoczyła ona ludzi wokół słowa, pieśni, modlitwy, powodowała, że ludzie Gody nie spędzali, ale obchodzili., zapewniając tak ważną dla każdego społeczeństwa ciągłość kulturową. Niektóre tradycje opisał w szkicu zamieszczonym w „Kalendarzu Śląskim 2009” folklorysta, Daniel Kabłubiec. Gody czy też Godni Święta, jak powszechnie i po staropolsku nazywano na całym Śląsku Cieszyńskim okres bożonarodzeniowy, obejmowały czas od 25 grudnia do 6 stycznia. Dniem, który bogactwem kulturowym zdominował cały ten okres, była Wilija, mająca szacowną nazwę i gwarową, i staropolską. Już od rana panował w domostwach niesamowity ruch, należało bowiem godnie przysposobić obejście do wieczerzy (nigdy kolacji!). Zanim jednak do niej doszło, na płotach np. Szumbarku, Dąbrowy, Datyń Dolnych pojawiały się małe choinki, smreczki, przystrojone w bandle i różyczki, nazywane szczęścim. Jak sama nazwa wskazuje, miały spowodować szczęście na cały dom. Szczęścia było trzeba przez cały rok, więc ludzie swoje szczęści trzymali w płocie przez 365 dni.

    Cieszyńskie drogi wigilijne ożywiali winszownicy, chodzący od domu do domu z życzeniami, czyli winszem. W Dąbrowie nazywali ich kolędnikami, a byli to najczęściej pachołcy, zawsze mile widziani szczególnie przez panny. Od samego rana odwiedzali się też sąsiedzi, bowiem drzwi w tym dniu nie zamykano, by dom był gościnny przez cały rok dla wszystkich. Gospodynie gotowały warzónke, którą częstowano każdego, kto przyszedł. Jeżeli chodzi o spożywanie posiłków, dzień ten był objęty ścisłym postem.

    Do stołu wigilijnego siadano wówczas, gdy wszystko już było zrobione, i odtąd nie wolno było aż do św. Szczepana wykonywać żadnych prac. Zakazem było objęte nawet zamiatanie. Stół, który stał się najważniejszym miejscem tej chwili, gdyż jednoczył ludzi, nakrywano białą serwetą, pod którą kładziono przeważnie monety, by przyszły rok w nie obfitował. Tak było w Orłowie-Porębie, Dąbrowie, Szumbarku, Marklowicach. Na stole zaś powinno się znaleźć wszystko, co przez okrągły rok rodziło się na polu – w szklankach owies, pszenica, żyto, jęczmień, nawet czosnek i cebula jako symbol zdrowia, i klucze, by złodziej nie miał do domu dostępu. Marklowianie i porębianie umieszczali pod obrusem siano, na nim zaś chleb w słómiónce, dalej pszenicę i jęczmień. Chwila ta i stół były cudowne, miały szczególną moc, więc nic dziwnego, że górnolutynianie umieszczali pod stołem żelazo, by nogi nie odbiyrały. Przy stole zostawiano jedno wolne miejsce dla tego, kto w tym roku rodzinę opuścił na zawsze, dla gościa lub dla kogoś, kto nie ma gdzie wilijować. Kiedy wszystko było już przyszykowane, gaszono światła i wieczerza mogła się rozpocząć. Nikt nie mógł już odejść od stołu z wyjątkiem gospodyni, bowiem ten, kto tak uczynił, narażał się na to, że opuści dom nie tylko czasowo. W Szonychlu nie można było odchodzić od stołu, bo by kury nie niosły. Żukowianie twierdzą, że kto pierwszy wstanie od stołu, pierwszy odejdzie z domu. Najczęściej gospodyni rozpoczynała rytualny „przydział dań” od najmłodszego do najstarszego. Ich liczba mieściła się w magicznej dwunastce, również kolejność ich podawania określała tradycja. W Kocobędzu rozpoczynano wieczerzę od chleba z serem lub powidłami, potem kolej przyszła na truclę (struclę), następnie groch, gruszki, kapustę, gałuszki. W Wierzniowicach na stole znalazły się groch, śliżki (gałuszki), pieczone w piekarniku, pieczki ze śliwek, w Lutyni Górnej fasole, grysik, śliżki pieczone, w Pietwałdzie zupa grochowa, pieczki z gruszkami, grysik i ryby. W innych miejscowościach raczono się jeszcze grochem, kapustą z ziemniakami, kiszką, ryżem. Twierdzono, że na stole powinno być to co przez cały rok. Po wieczerzy łamano się opłatkiem, który czasami roznosił kościelny.

    Już podczas wieczerzy usiłowano zapewnić sobie dostatek w przyszłym roku. W tym celu w Dąbrowie z każdego dnia zostawiano resztki. Kiedy zaś w Żukowie spożywano chleb z kapustą, zawsze zostawiano kawałek, żeby go nie brakło przez cały rok. Mawiano również, że wilijować muszą wszyscy, także zwierzęta. Stąd po wieczerzy gospodyni zanosiła bydłu po trosze każdego jedzenia wigilijnego. W Dąbrowie gospodarz musiał nakarmić psa, w przeciwnym razie obszczekiwał by go przez cały rok. Resztki pokarmów, szczególnie ości ryb i skorupy orzechów, wynoszono pod drzewka owocowe, by dobrze rodziły. W Szumbarku i Pietwałdzie czyniono tak dopiero w dzień św. Szczepana, w większości miejscowości zaraz po wieczerzy.

    Wigilia była również ważnym dniem wróżebnym, co wykorzystywały szczególnie dziewczęta, ciekawe, jak długo przyjdzie im tkwić w stanie panieńskim. Po opuszczeniu stołu wigilijnego biegły do szopy, przynosiły naręcze narąbanego drzewa i liczyły je. Gdy sztuk była liczba parzysta, należało się w przyszłym roku spodziewać kawalera lub zamążpójścia. W Lutyni Górnej pojawił się ciekawy wariant tego wierzenia – liczba drewienek odpowiada liczbie dni, które dzielą dziewczynę od wyjścia za mąż. W Dąbrowie wierzono, że urzeczywistni się to, co śni się w nocy po wieczerzy wigilijnej. Należy tylko spełnić jeden warunek – dać pod poduszkę jabłko. W Kopytowie po wieczerzy lub w Dąbrowie drodze na jutrznię lub pasterkę patrzono na niebo. Gdy świeciły gwiazdy, kury będą dobrze niosły. Niebo szare, siwe było zwiastunem dostatku mleka. Ciekawość kazała też ludziom podsłuchiwać zwierzęta, czy przypadkowo nie rozmawiają. Tylko raz w roku, właśnie w wigilijną północ, otrzymywały ten wyjątkowy dar ludzki.

    Od św. Szczepana począwszy, chodzili po wsiach zagłębiowskich pastuszkowie, na przykład w Lutyni Górnej, Orłowej, Porębie, Skrzeczoniu, z papierowymi czapkami na głowie i laskami w ręce śpiewając pastuszkowe pieśni jabłonkowskiego tkacza, Adama Sikory, niekiedy pieśni zupełnie anonimowe. Również dzieci z karwińskich kolonii górniczych włączały się w nurt tradycji, odgrywając od św. Szczepana przez 14 dni jasełka. W Nowy Rok nie zamykały się drzwi, winszownicy chodzili bowiem po winszu, czyli z życzeniami dobrego, zdrowego i pomyślnego roku. Nowy Rok był czasem początkiem urlopu dla służących, którzy opuszczali gospodarzy i udawali się do swoich domów z tzw. kolyndóm – bochenkiem chleba i dwoma kołaczami, czasem drobnym pieniądzem. W swoich domach przebywali do Trzech Króli, po czym wracali na stare miejsce lub podejmowali prace u nowych siedloków, Cały okres godowy kończyli 6 stycznia Trzej Królowie, znani w całym naszym regionie Głowy zdobiły im papierowe korony, ubrani byli w białe koszule, przepasane szerokim kolorowym pasem koło bioder i w poprzek od ramion do pasa. Gdy za przedstawione widowisko nic nie otrzymali, zanucili na zakończenie: Byście byli smutni jako czerci w putni.

 

Wystawa Klubu Kobiet PZKO w Piotrowicach

 

W niedzielę 9.11.2013 r. odbyła się w Domu PZKO w Piotrowicach koło Karwiny wystawa pt. „Dzieci dla mamy i mamy dla dzieci”. Jej organizatorem był Klub Kobiet działający przy miejscowym kole PZKO. Początkowo listopadowa wystawa miała być klasyczną wystawą robót ręcznych. Niestety starsze panie się pochorowały i trzeba było wymyślić coś nowego. „Szkoda nam było rezygnować z wystawy, zaczęłyśmy więc szukać sensownego rozwiązania. No i udało się, czego efektem jest wspólna wystawa dzieci i ich młodych mam. Wiadomo bowiem, że dzieci mają sporo swoich robótek, które własnoręcznie przygotowują jako upominki dla mamy, taty, babci, czy dziadka. Ich mamusie natomiast upiekły oryginalne torty urodzinowe” przybliża genezę pierwszej wystawy młodych członkiń piotrowickiego koła jego przewodnicząca, Jadwiga Karolczyk. W rezultacie w organizację wystawy włączyło się siedem młodych mam i ich dzieci uczęszczających do polskiej szkoły i przedszkola w Karwinie-Frysztacie. Swoje wyroby przyniosły też wnuki starszych członkiń, które chodzą do miejscowej czeskiej szkoły. Udział w takiej wystawie jest dla nich okazją do odwiedzenia Domu PZKO oraz kontaktem z polskością. Co można było zatem obejrzeć? Robótki malowane, haftowane z koralików i kamieni, wyroby ceramiczne, obrazki, ozdóbki. A także wyroby o tematyce bożonarodzeniowej, wieńce adwentowe, świeczniki, ozdoby, które można było na miejscu zakupić. Osobne miejsce zajmowały kolorowe torty. Każdy z nich to osobne dzieło sztuki i inny pomysł. Były więc lalka Barbie, smok, samochód, czy domek z pieskami. A skąd młode panie czerpią inspiracje? „Niektórych rzeczy szukam w internecie, inne same wymyślam” mówi Urszula Klikarowa. Podobnie Marcela Karolczyk szuka inspiracji w internecie. Natomiast zainteresowanie wyrobami cukierniczymi przyniosło jej samo życie. „Kiedy dzieci dorosły do wieku, że chciały mieć własne torty, zaczęłam wymyślać, i oto jest tego efekt”. Kulinarne talenty prawdopodobnie odziedziczyła po babci, działaczce darkowskiego PZKO, która – jak stwierdza – dużo piekła. Starsze wiekiem panie nie muszą się bać o przyszłość swojego Klubu Kobiet. Przekonały się, że ich młodsze koleżanki w razie czego potrafią ich zastąpić. Nadal jednak służą im pomocą i radą. Gotowania gulaszu i pieczenia kołaczy, i tym razem doglądały starsze panie, Wanda Fusek, Wanda Masłowska, Helena Zolich. „W maju zamienimy się rolami. My przygotujemy wystawę naszych robótek ręcznych, a młodsze panie zajmą się kuchnią” zapowiada 88-letnia Wanda Fusek, kierowniczka Klubu Kobiet, która cieszy się, że wśród młodych pań z pewnością znajdzie godnego siebie następcę.

 

Spotkanie z działaczami MK PZKO w Marklowicach

 

We wtorek 18.11.2013 r. odbyło się w Domu PZKO w Piotrowicach koło Karwiny spotkanie członków Klubu Propozycji miejscowego koła PZKO w Piotrowicach z członkami sąsiedniego koła w Marklowicach Dolnych na czele z przewodniczącym miejscowego koła, Adrianem Bogoczem. Działacze marklowickiego koła, m.in. były prezes Edward Kawka i sekretarz Jan Rygiel poinformowali o działalności kulturalno-oświatowej koła i przedstawili wykaz imprez jakie urządzają, konkretnie spotkania wiosenne, jajecznicę, strykówkę, wigilijkę. Dorywczo pracuje klub kobiet. W dyskusji rozmawiano o sukcesach, a także o problemach, które w obu kołach są podobne. Podkreślono konieczność wzajemnej współpracy i umożliwienie swoim członkom wzajemnego odwiedzania imprez. Oba koła mają mniej więcej po 90-100 członków, działają na terenie tej samej gminy i tylko razem mogą powstrzymać spadek zainteresowanie swoich członków udziałem w imprezach towarzyskich. Marklowianie zaprosili piotrowiczan na zawody sportowe w tenisie stołowym na 23.11.2013 r., natomiast piotrowiczanie marklowian na wigilijkę 28.12.2013 r.

 

Turniej w tenisie stołowym w Marklowicach

 

Miejscowe Koło PZKO w Marklowicach Dolnych zaprosiło w sobotę 23.11.2013 r. wszystkich chętnych do udziału w otwartych mistrzostwach koła w tenisie stołowym. Aby wziąć udział w turnieju potrzebna była tylko rakietka, piłeczka i odrobina dobrego humoru. W końcu zebrało się dziesięciu aktywnych uczestników, nie tylko członków koła-organizatora, ale też członków sąsiedniego koła w Piotrowicach i gości z Trzyńca. Po zaciętych pojedynkach systemem każdy z każdym, pierwsze miejsce zdobył Bolesław Broda. Nad sprawnym przebiegiem mistrzostw czuwał członek zarządu marklowickiego koła, Władysław Broda. Bufet dla uczestników był zapewniony przez panie miejscowego Klubu Kobiet.

 

W skrócie

 

Zjazd Delegatów PZKO w Mostach koło JabłonkowaJan Ryłko będzie nadal przez cztery najbliższe lata przewodniczącym Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego. Decyzja zapadła na XXII Zjeździe Delegatów PZKO, który odbył się 24.11.2013 r. w Mostach koło Jabłonkowa. Koło PZKO w Piotrowicach reprezentowali Jadwiga Karolczyk i Jarosław Mira. Zjazd uchwalił nowy statut PZKO i wybrał 11-osobowy Zarząd Główny PZKO.

Warto przeczytaćMelchior Sikora „Dorastanie do dojrzałości...” – książka, w której autor opisuje los chłopców z Karwiny-Frysztatu i ich wchodzenie w okres dorastania. Chodzi już o trzeci tom wspomnień, w którym  tym razem przedstawia okres od 1952 r., czyli od momentu, kiedy opuścił mury polskiej szkoły wydziałowej we Frysztacie i rozpoczął naukę zawodu w Ostrawie-Witkowicach.  Barbara Smugała „Tu jesteśmy... Szkolnictwo polskie na Zaolziu w pierwszej dekadzie XXI wieku”” – książka, którą wydało Towarzystwo Nauczycieli Polskich, zawiera najważniejsze informacje nt. polskiego szkolnictwa narodowościowego w RC oraz wykaz placówek edukacyjnych na Zaolziu.

Zaproszenie na spotkanie Klubu Propozycji – Zarząd Miejscowego Koła PZKO w Piotrowicach zaprasza w poniedziałek 18.2.2014 r. o godz. 17.00 do Domu PZKO na spotkanie klubu propozycji. Gość spotkania, przewodnicząca MK PZKO w Olbrachcicach, Helena Bubik, przedstawi zespoły artystyczne działające w Olbrachcicach i omówi działalność oświatową koła, któremu przewodniczy.

 

Konwencje europejskie nas obowiązują

/ Evropské úmluvy pro nás platí

 

Republika Czeska ratyfikowała konwencje Rady Europy – Umowę Ramową o Ochronie Mniejszości Narodowych i Europejską Konwencję Języków Regionalnych lub Mniejszościowych. Pierwsza z nich reguluje prawa mniejszości narodowych ogólnie oraz w gminach, w których liczba obywateli deklarujących narodowość inną niż czeska przekracza 10%, druga wyszczególnia konkretne prawa językowe. Jednym z podstawowych praw politycznych jest prawo do szerzenia informacji we własnym języku oraz prawo na udział w rozwiązywaniu spraw dotyczących mniejszości narodowych. / Česká republika ratifikovala úmluvy Rady Evropy – Rámcovou úmluvu o ochraně národnostních menšin a Evropskou úmluvu o regionálních či menšinových jazycích. První z nich řeší práva národních menšin obecně a také v obcích, ve kterých počet obyvatel, kteří přihlásili jinou než česká národnost, je větší než 10 %, druhá určuje konkrétní jazyková práva. Jedním ze základních politických práv je právo na šíření informací ve svém jazyce a také právo účasti na řešení věcí, týkajících se národních a etnických menšin.

 

„Petrovický zpravodaj 6/2013” – dodatek polski / polská příloha, wydawca / vydavatel: organizacja pożytku publicznego / obecně prospěšná společnost Koexistencia o.p.s., IČO: 68899289, adres wydawcy /  adresa vydavatele: 737 01 Český Těšín / Czeski Cieszyn, ul. Střelniční / Strzelnicza 28, redaktor odpowiedzialny / zodpovědný redaktor: Tadeusz Toman, zamknięcie numeru / uzávěrka čísla: 20.12.2013, treść numeru zamieszczona na stronach internetowych www.coexistentia.cz / obsah čísla zveřejněn na webových stránkách www.coexistentia.cz.