„Polska Newsweek” o wyborach w Republice Czeskiej

 

Czy ojczyzną Havla rządzić będzie cyniczny miliarder z zarzutami prokuratorskimi i ksenofobiczny pół-Japończyk wspierany przez komunistów? Populistyczna fala, która zalała już prawie całą Europę Wschodnią, wdziera się do Czech – pisze Jacek Pawlicki w 43 numerze z 16-22.10.2017 r. tygodnika „Polska Newsweek”.

   Zasady czeskiej polityki od dobrych kilku lat są proste. Politycy skupiają się na tym, by przekonać wyborców, że kradną ich rywale, zaś sami padają ofiarą skorumpowanego systemu, z którym walczą. Do mistrzostwa w tej niezbyt wyrafinowanej strategii doszedł Andrej Babiš, były wicepremier i minister finansów i drugi w rankingu najbogatszych Czechów. Ów czeski Trump ambicje ma nie mniejsze niż Jarosław Kaczyński, eksploatuje lęki wyborców nie gorzej niż węgierski premier Viktor Orbán, a w sztuce politycznego marketingu bije na głowę obu tych panów.

   Do polityki Babiš wszedł ledwie cztery lata temu dzięki populistycznej kampanii opartej głównie na powtarzaniu w kółko dwóch haseł wyborczych: „Ano, bude líp” („Tak, będzie lepiej”) i „Všichni kradou!”, czyli „Wszyscy kradną!”: Trudno było z tym polemizować, no bo jak – że nie będzie lepiej? Albo zapewniać, że nie wszyscy kradną, tylko niektórzy? Żaden z wyborców nie ma ochoty wdawać się w takie subtelności w kraju, w którym przez ostatnie 20 lat co chwila wstrząsały rozliczne skandale korupcyjne, obciążające polityków z prawa i lewa. Swe ugrupowanie Babiš nazwał Akce nespokojených občanů (Akcja Niezadowolonych Obywateli), w skrócie ANO. (…) Szef ANO ma 63 lata, majątek szacowany na 88 mld koron, restaurację La Paloma na Lazurowym Wybrzeżu, 20 lat młodszą od siebie żonę Monikę oraz czworo dzieci. Kontroluje jeden z największych czeskich holdingów Agrofert – konglomerat 250 spółek w branży chemicznej, rolnej i spożywczej. Ma też dwie największe czeskie gazety „MF Dnes” i „Lidové noviny” oraz popularne Radio Impuls (…). Miliarderowi nie zaszkodziło nawet to, że w ubiegły poniedziałek prokuratura postawiła mu zarzut wyłudzenia pieniędzy z unijnych funduszy. Chodzi o ok. 50 mln koron, które poszły na budowę luksusowego ośrodka szkoleniowego Čapí hnízdo (Bocianie Gniazdo), należącego do holdingu Babiša. Miliarder twierdzi, że o przekręcie nic nie wiedział. Odpowiada, że 50 mln koron to dla niego zbyt mało, by kraść (…).

   Babiš nie przejmuje się oskarżeniami o populizm. – Jestem populistą, jeśli oznacza to bycie wybranym przez ludzi, aby im służyć – tłumaczył niedawno dziennikarzowi „Frankfurter Algemeine Zeitung”. – Czechy złapały tego samego wirusa co reszta Wyszehradu. Ale Babiš to inny rodzaj populisty niż np. Kaczyński czy Orbán, nazwałbym go populistą oligarchicznym Obiecuje, że będzie sprawnie rządził krajem niczym firmą, i w tym przypomina nieco Donalda Trumpa. Ale, aby mobilizować swój elektorat sięga także po strach przed uchodźcami i integrującą się strefą euro, co upodabnia go do populistów z regionu – mówi Jiří Pehe, czeski politolog, pisarz i były szef gabinetu Václava Havla. Sukces miliardera wynika w dużej mierze ze słabości tradycyjnych partii, które straciły kontakt ze społeczeństwem. Jest więc miejsce na nowe propozycje. Z sondażu przeprowadzonego na początku października na grupie ponad 40 tysięcy uczniów szkół średnich wynika, że gdyby od nich zależał kształt czeskiej polityki, to premierem byłby 37-letni Ivan Bartoš, przystojniak z dredami, a – pierwszą partią w parlamencie jego Partia Czeskich Piratów. Czescy Piraci opowiadają się za przejrzystym przyjaznym państwem i mają szansę przekroczyć pięcioprocentowy próg wyborczy. Z kolei gdyby decydujący wpływ na politykę miała czeska prowincja, wybory mogłoby wygrać ugrupowanie Wolność i Demokracja Bezpośrednia ksenofoba i populisty Tomio Okamury. Ów urodzony w Tokio milioner jest pół-Czechem (matka z Moraw) i pół-Japończykiem (ojciec Japończyk pochodzenia koreańskiego) i dorobił się, prowadząc biuro turystyczne. Kilka lat temu chciał zamykać czeskich Romów w gettach, a dziś wykorzystuje obawy części społeczeństwa przed uchodźcami z Bliskiego Wschodu. Piraci to bunt młodych, Okamura to bunt prowincji przeciw elitom. (…)

   Jeśli Babišowi po wyborach nie uda się doprowadzić do rozłamu w partii premiera Sobotki i do przekonania czeskich socjaldemokratów do dalszej koalicji z ANO, będzie musiał wejść w sojusz z Okamurą, a może też częścią komunistów. Dlatego zaczął urabianie lewicowego elektoratu, przebąkując o zniesieniu unijnych sankcji wobec Rosji. Babiš nigdy nie był tak otwarcie prorosyjski jak prezydent Zeman. To, co mówi o zniesieniu sankcji, może być tylko wyborczym chwytem, bo część elektoratu to starsi ludzie z małych miasteczek, którzy kiedyś głosowali na komunistów.

    Sytuacja po wyborach zależna będzie od tego, na ile skandale zaszkodzą Babišowi (…) Ugrupowania, które wejdą z nim w ewentualną koalicję, wolałyby więc scenariusz Kaczyńskiego – premierem będzie jakiś polityk z partii ANO, Babiša nie będzie w rządzie, a i tak wszystkim sterować będzie z tylnego siedzenia. Tyle, że Babiš bardzo chce zostać premierem. Zapowiedział, że jeśli nie będzie to możliwe, to przejdzie do opozycji. Wiele zależy od tego, czy ANO zdobędzie 30 proc. i wystarczy mu jeden koalicjant, np. Tomio Okamura, czy tylko 20 proc. i będzie ich potrzebował więcej.